sobota, 23 listopada 2013

026


                - Matt, jesteś tam?
                Odkąd usłyszałem głos Ubera, nie poruszyłem się nawet na milimetr. Po prostu siedziałem sparaliżowany, nie mogąc uwierzyć, że on do mnie zadzwonił.
                - Matt?
                - Je-jestem - wyszeptałem. - Nie rozłączyłem się...
                - To... to dobrze, bo chcę z tobą porozmawiać - wytłumaczył dziwnym tonem.
                - Więc słucham.
                Naprawdę byłem ciekaw, z jakiego powodu Uber specjalnie do mnie zadzwonił. Mam coś jego i chciał to z powrotem? Jezu, jak ja tęskniłem za jego głosem... Ogólnie za nim całym. Chciałem go przytulić, pocałować...
                Ale on mnie zostawił, gdy dowiedział się kim jest dla mnie Hinta. Wściekł się i wyjechał bez słowa. Zachował się jak dupek, ale miał ku temu swoje powodu. Nie musiałem go okłamywać, tak? Ale... mimo to, mógł przynajmniej zostać i powiedzieć mi prosto w oczy, że mnie nienawidzi.
                Nagle uzmysłowiłem sobie, że Uber mówił do mnie już od jakiegoś czasu, ale ja kompletnie go nie słuchałem.
                - Em... Czy... czy mógłbyś powtórzyć? - spytałem speszony.
                - Mówiłem, że wróciłem z Colorado na jakiś czas i chcę się z tobą spotkać. Bo to nie jest rozmowa na telefon. Chcę się zobaczyć w cztery oczy - powtórzył zniecierpliwiony,
                Zaniemówiłem na chwilę.
                - Chcesz... chcesz się spotkać? Ze mną? - szepnąłem.
                - Nie, ze Świętym Mikołajem - warknął Uber, ale po chwili się zreflektował. - To znaczy... przepraszam. Po prostu to dla mnie trudne. Czy możemy się spotkać? Jutro.
                - Ha-hai. T-tak. Gdzie i o której? - chrząknąłem.
                - Na plaży, koło Cytry Bar, o dziewiętnastej. Pasuje ci?
                - Tak. Jak najbardziej.
                Zanim zdążyłem coś jeszcze powiedzieć, Uber po prostu się rozłączył. Gapiłem się oniemiały na telefon w zabandażowanej ręce, nie wierząc, że to może być prawda. On chciał się ze mną spotkać? JUTRO?
                Tylko czemu? Po co wrócił z Colorado? O czym chciał pogadać? Co było tak ważne? Ja? ... Hm... Nie, nie sądzę.
***
                Oczywiście nikomu nie powiedziałem, że zamierzam spotkać się z Uberem. Nikt nie musiał o tym wiedzieć. To była... zbędna informacja.
                Hinta dalej nie odzywał się do mnie i unikał mojej osoby. Zresztą, nie dziwiłem mu się, bo po tym co mu powiedziałem, miał prawo się gniewać. Każdy byłby zły. Ja także. Złość jest rzeczą ludzką...
                Przez cały dzień byłem podenerwowany i niepewny. Zastanawiałem się nawet, czy Uber nie robił sobie żartów. Może chciał mnie po prostu zdenerwować? Ośmieszyć?
                W końcu pół godziny przed spotkaniem ubrałem się w dżinsy, czarną koszulkę i szarą bluzę oraz ciemne trampki. Zmieniłem opatrunek na obolałych rękach. Na szczęście unikałem spotkań z rodzicami, więc nie widzieli bandaży. Nie chciałem cholernych pytań.
                Wymknąłem się z domu. Nie spotkałem nikogo po drodze, więc nie wiedzieli, że wyszedłem. Do miejsca spotkania miałem stosunkowo blisko, więc przeszedłem się na piechotę. Na głowie miałem czarną czapkę z daszkiem, dzięki czemu słońce nie raziło mnie w oczy. Miałem bardzo krótkie włosy, co wprawiało mnie w obrzydzenie, więc niemal ciągle siedziałem w jakiejś czapce, by nie móc patrzeć na swoje "łyse" oblicze. Zastanawiałem się, co powie na mój widok Uber.
                Chłopak czekał już na miejscu. Siedział przy małym stoliku koło okna i trzymał w dłoniach szklankę z colą. Wziąłem głęboki oddech i niepewnym krokiem ruszyłem w jego kierunku. Zauważyłem, że niemal w ogóle się nie zmienił. Jedynie schudł, a jego włosy były jeszcze dłuższe, związane w kitkę. Miał na sobie czarne szorty i biały podkoszulek z krótkim rękawkiem.
                Podniósł wzrok i napotkał moje spojrzenie. Zacisnął zęby i lekko się uśmiechnął. Bez słowa usiadłem przed nim i przygryzłem wargę, chowając dłonie do kieszeni bluzy.
                - Wię... Więc chciałeś porozmawiać, tak? - spytałem drżącym głosem. - O czym?
                Uber wziął głęboki oddech i nerwowo zaczął obracać szklankę z colą w dłoniach.
                - O tym... co się stało. O nas... O Hincie - szepnął.
                - O Hincie? - zdziwiłem się. - Przecież już wiesz o nim wszystko. Byliście razem. Przy naszym ostatnim spotkaniu... dowiedziałeś się.
                Pokręcił gwałtownie głową.
                - Po prostu... chcę wiedzieć czemu. Czemu ukrywałeś przede mną to, że on jest twoim bratem? Bo nie rozumiem.
                - Bo cię kochałem - odpowiedziałem bez zastanowienia. - Na początku po prostu chciałem się dowiedzieć o co w tym wszystkim chodzi, bo przecież byłeś z nim na zdjęciu... Ale potem nic nie mówiłem, bo po prostu się w tobie zakochałem.
                Patrzyliśmy sobie w oczy przez dłuższą chwilę. Widziałem, że Uber walczy z samym sobą.
                - Przepraszam, że nic nie powiedziałem - powiedziałem. - Bałem się, że jak się dowiesz, to będziesz chciał się z nim spotkać i być z nim. Nie chciałem cię stracić.
                Znów zacisnął szczęki, ale także i dłonie.
                - Wiem, że to samolubne... Przepraszam.
                - Nie przepraszaj... chciałeś mnie. Rozumiem. Masz rację... pewnie gdybyś mi wtedy powiedział, że znasz Hinte, zapewne chciałbym z nim znowu być. Teraz jest mi obojętny. Nie obchodzi mnie. Ja...
                Wziął ponownie głęboki oddech i popatrzył mi prosto w oczy.
                - Ja cię kocham, Matt. Naprawdę.
                Moje serce zabiło mocniej. Miałem wrażenie, że w każdej chwili może przebić żebra i wyskoczyć mi z piersi. Te słowa z ust Ubera były dla mnie... cudownym dźwiękiem. Wpatrywałem się w jego usta, które dopiero co to powiedziały i nie potrafiłem uwierzyć.
                - Mówisz... serio? Naprawdę mnie kochasz? - wyszeptałem.
                Pokiwał wolno głową.
                - Tak. Wiesz... śnisz mi się po nocach. Mam okropne wyrzuty sumienia, że zostawiłem cię w takim momencie i wyjechałem do Colorado. Przepraszam. Po prostu musiałem to wszystko sobie przemyśleć. Stchórzyłem, wiem... Jestem okropnym gnojem, przepraszam.
                Wow, wow, wow.
                I jeszcze raz wow.          
                Uber mnie kocha. Wyznał mi miłość. Jezu, mam ochotę skakać i krzyczeć ze szczęścia. W każdej chwili mogłem się też rozpłakać, to było możliwe. Ale całkowicie ze szczęścia. To było… cudowne.
                - Nie jesteś już na mnie zły? – spytałem niepewnie.
                - Już nie – przyznał z lekkim uśmiechem. – Wtedy, gdy się dowiedziałem, oczywiście, że byłem. Ale teraz… nie. Nie mogę być na ciebie zły. Bo mnie to aż boli.
                 Przez naprawdę długi czas bez słowa patrzyliśmy na siebie nawzajem. Teraz słowa były zbędne. Wiedzieliśmy, co każdy chciał sobie powiedzieć. To był taki... miedzy umysłowy kontakt. Trochę głupie... Ale szczere.
                 - Przejdźmy się po plaży - zaproponowałem w końcu. - Pogadajmy na osobności.
                 Pokiwał głową i wstał. Ramię w ramię ruszyliśmy na plażę. Na piasku zdjąłem buty, on także. Szliśmy boso. Nagle Uber złapał mnie za obandażowaną dłoń.
                 - Co ci się stało? - spytał zdziwiony.
                 - Nic takiego - wzruszyłem ramionami i delikatnie wyrwałem swoją rękę. - Rozwaliłem lustro u siebie w łazience.
                 Przyglądał mi się bacznie.
                 - Naprawdę - zapewniłem. - Nie zrobiłem nic głupiego. Nie pociąłem sobie nadgarstki z powodu Davida. Jest okej.
                 - Właśnie - powiedział nagle. - Co z Davidem? Jaki ma wyrok?
________________________________________________________
Mam nadzieję, że się podoba. Aktualnie jestem zajęta pisaniem pięciu opowiadań na raz, z czego tak jakby "podwójnie", więc nie wiem jakim cudem ja się wyrabiam w szkole, chociaż wczoraj dostałam oceny i nie są takie złe. Normalnie cud! Jeżeli rozdział się nie podobał, pisać szczerze!

4 komentarze:

  1. Otóż mi się bardzo podobał, w końcu sobie wyznali miłość X3
    Tylko jak zawsze jedno "ale" - za krótki ;-;, lecz tym razem ci wybaczam, bo wiem, że masz sporo na głowie c:
    Czy tylko mi na słowa "ze świętym mikołajem" przypomniał się ich dyro? XDD
    Za Sh przepraszam, ale 3 jedynki same się nie poprawią, obrazek na konkurs sam się nie narysuje, a fizyka (też na konkurs) sama się nie wkuje, więc...no...fabuła jest, gorzej z tekstem D:
    Postaram się coś tam napisać (to samo tyczy się ciebie, wiem że masz dużo pracy, ale zaspokajanie potrzeb swoich czytelników też jest bardzo ważne). Dzięki za dedykację, pozdrawiam - Gupia ;-;

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam,
    rozdział jest wspaniały, no i Uber się pojawił bo tęskni za Mattem.... no i te podejrzenia Ubera jak zobaczył ręce w bandażach cudo.... martwi mnie David, bo jest skazany tylko na kilka miesięcy, aby później nie mścił się na Matt'cie...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  3. Konnichiwa! =^.^= WOW! Cóż za cudowny blog mi w łapki wpadł! ^^ Genialne! Historia mnie wciągnęła straszliwie! :3 Aż się już nie mogę doczekać kolejnych rozdziałów ^v^ Oby Matt nie zrobił niczego głupiego ;-; Kurcze! Aż mnie trzęsie z podekscytowania co będzie dalej ;v; Weny, weny i jeszcze raz weny życzę! :3
    -Yume
    A tak na koniec taka chamska reklama... :P http://yumenopetto.blogspot.com/ tak że tego... Jak coś zapraszam 'v'

    OdpowiedzUsuń