piątek, 28 lutego 2014

31

No, kolejny rozdzialik. Tak, wiem, krótki, nie czepiajcie się! Ja tu czasu nawet na naukę nie mam! AAAA! Gupia ;-; jaka złość? Czemu złość? (mina godna nieogarnięcia tego stanu) Magiczna żyrafa? Dajesz, zobaczymy jak sobie poradzi z moim Bambusowym Czołgiem c: Akuma B dałaś mi świetny pomysł, serio :) Może go wykorzystam, może nie... zobaczysz. I błagam, nie pisz Dużo weny życzę Tobie... z trzema kropeczkami na końcu, bo mnie to przeraża!!
Miłego czytania c:

Rozdział 31

- Matt, wiem, że tam jesteś! Złaź na dół w tej chwili!
- O cholera - jęknąłem i wstałem z łóżka, szukając swoich ciuchów. Wszystkie były rozrzucone po całym pokoju. Bokserki znalazłem na szafie.
- Matt, nie musisz wracać do domu, jeśli nie chcesz - powiedział Uber z poważną miną. Popatrzyłem na niego z przerażeniem w oczach, kurczowo trzymając koszulkę w zaciśniętych palcach.
- Hinta ostatnio zrobił się... niezrównoważony. Nie chcę by zrobił ci krzywdę - wyszeptałem cicho, starając się by mój głos się nie załamywał.
- Nic mi nie zrobi. Nie jestem już dzieckiem, które wykorzystywał. Będę o ciebie walczył, Matt. Jeśli widzę, że nie chcesz wracać do domu, nie pozwolę ci.
- Uber...
Chłopak złapał mnie za podbródek i pocałował w usta.
- Zostań tutaj. Nie wychodź z pokoju dopóki nie przyjdę.
Uber wyminął mnie i wyszedł ubrany zaledwie w dżinsy, bez koszulki i bielizny. Usłyszałem jak schodzi po schodach.
- Ty! - wrzasnął Hinta, gdy tylko zobaczył mojego chłopaka. Przycisnąłem ucho do drzwi, chcąc wszystko słyszeć. - Gdzie jest Matt?!
- Nie twoja sprawa - odparł grobowo Uber. - Wynoś się stąd, Hinta, bo nie ręczę za siebie. Tato, zabierz mamę do salonu, zajmę się tą sprawą.
- Uber...
- Tato, proszę. To sprawa między mną a nim! Tu chodzi o Matta. MOJEGO Matta, tato.
Po krótkiej chwili usłyszałem cichy odgłos zamykania drzwi. Potem Hinta zaczął gorączkowo wyzywać Ubera od gnoi i mend.
- Odbiło ci człowieku? - przerwał mu Uber. - Wynoś się stąd, kłamco. Tylko i wyłącznie ty możesz być nazywany zakłamanym szują.
- Nie waż się tak do mnie mówić, gówniarzu! Matt jest u ciebie w pokoju, prawda?
Usłyszałem krótką szarpaninę, a potem głośne łupnięcie. Wystraszony wbrew słowom Ubera wyszedłem z pokoju i przystanąłem na szczycie schodów. Z tego miejsca doskonale widziałem sytuację na dole.
Mój chłopak przyciskał gołym ramieniem Hintę za szyję do ściany. Obydwoje mieli wściekłe miny.
- Powiedziałem spieprzaj - wysyczał Uber. - Daj sobie na wstrzymanie i odwal się od Matta i mnie. On jest mój i tylko mój.
- Och, naprawdę? - wydyszał mój przyszywany brat. - Skoro jest dla ciebie taki ważny, to dlaczego go zostawiłeś, gdy najbardziej potrzebował wsparcia? Czemu nie było cię na rozprawie, huh? Nawet nie wiesz co on przeżywał, gnoju. Więc nawet nie pieprz mi tu, że to dla ciebie jest najważniejszy. To ja byłem przy nim przez cały ten czas. Zrujnowałem sobie całe życie w jeden dzień, by być przy nim... COŚ MI SIĘ W ZAMIAN NALEŻY, NIE?!
- NIE PROSIŁEM CIĘ O NIC TAKIEGO! - ryknąłem ze łzami w oczach.
Uber i Hinta popatrzyli na mnie zaskoczeni.
- SKORO BYŁEM DLA CIEBIE TAKIM UTRAPIENIEM, TO MOGŁEŚ MNIE ZOSTAWIĆ I WRÓCIĆ DO SIEBIE! NIE PROSIŁEM CIĘ O ŁASKĘ, HINTA! NIE MUSIAŁEŚ PRZY MNIE BYĆ, SKORO BYŁO TO DLA CIEBIE TAKIE TRUDNE!
Dyszałem ciężko, a moje policzki były dosłownie gorące z oburzenia i wstydu. I Uber i Hinta byli zszokowani moim wybuchem, sam nie wiedziałem który bardziej.
- PRZEPRASZAM, ŻE NIE MOGĘ MIEĆ NORMALNEGO ŻYCIA! PRZEPRASZAM, ŻE SIĘ URODZIŁEM! PRZEPRASZAM, ŻE DAŁEM SIĘ ZGWAŁCIĆ DAVIDOWI! PRZEPRASZAM, ŻE W OGÓLE, KURWA, TUTAJ JESTEM!
Wściekły zbiegłem na dół i wyminąłem dalej osłupiałych facetów. Przystanąłem przy drzwiach i z odrazą popatrzyłem na Hintę.
- Nienawidzę cię, bracie. Brzydzę się tobą.
- Matt...
- NIE ODZYWAJ SIĘ DO MNIE!!! NIGDY WIĘCEJ NIE CHCĘ CIĘ SŁYSZEĆ, ROZUMIESZ?!?
- Matt! - Tym razem moje imię krzyknął Uber, który puścił Hinte i wybiegł za mną z domu. - MATT, ZACZEKAJ!
Ale ja go nie słuchałem. Krew buzowała w moich żyłach, a w głowie pulsowało. Czułem okropny ból brzucha. Chciałem znaleźć się jak najdalej od tego miejsca.
Biegłem ile sił w nogach, sam nie wiedząc za bardzo gdzie. W pewnym momencie, gdy zabrakło mi sił i musiałem usiąść na krawężniku chodnika, uzmysłowiłem sobie, że przebiegłem naprawdę wielki kawał drogi. Pot spływał mi po plecach, a koszulka przykleiła mi się do skóry. Pomyślałem sobie, że chętnie bym się czegoś napił, ale nie miałem przy sobie pieniędzy. Popatrzyłem tęsknie na automat z zimnymi napojami i westchnąłem. Przymknąłem oczy i schowałem twarz w dłoniach.
- Napijesz się zimnej wody?
Uniosłem powieki i popatrzyłem w górę. Stał nade mną mężczyzna po czterdziestce z bokobrodami ubrany w drogi garnitur, w jednej ręce trzymając butelkę zimnej wody, a w drugiej skórzaną teczkę.
- Ja skądś pana znam... - mruknąłem.
- Tak, ja ciebie też. Jestem adwokatem Davida Vaeki. Mój klient chce się z tobą spotkać.

niedziela, 16 lutego 2014

030

Tak, wiem, krótki. Przepraszam ;-;

Rozdział 30

Dłonie Ubera dotykały mojego ciała z wielką delikatnością, jakby bał się, że może mnie złamać lub zranić. Zachowywał się tak, jakbym był lalką z porcelany, która przy każdym gwałtowniejszym ruchu może się rozsypać. 
Gdy Uber położył mnie na łóżko, on sam wstał i poszedł zamknąć drzwi na klucz. Dla pewności podłożył jeszcze drewniane krzesło. Następnie zasłonił szczelnie okna i zapalił lampkę nocną stojącą na szafce obok łóżka.
- Nie, zgaś - szepnąłem zawstydzony.
- Nie-e. Chcę cię widzieć - odparł z ciepłym uśmiechem. - Chcę widzieć ciebie całego.
Potem mnie rozebrał. Nie szybko, gwałtownie, lecz delikatnie, napawając się każdym nagim skrawkiem mojego ciała. Gdy ja leżałem na łóżku jedynie w bokserkach, on uklęknął nade mną i ściągnął swoją koszulkę. W duchu aż westchnąłem widząc jego smukłe, opalone ciało. Rzucił t-shirt na ziemię, a potem do niego dołączyły dżinsy, skarpetki i bokserki. 
Byłem cały czerwony na twarzy, patrząc jak nachyla się i całuje mnie po brzuchu. Moje mięśnie spięły się, a wnętrzności wykręciły. Stęknąłem cichutko, zaciskając dłonie na pościeli pachnącej Uberem.
Ja... ja byłem naprawdę szczęśliwy. Kochałem się z Uberem powoli i delikatnie. Z czułością. W pewnym momencie z moich oczu popłynęły nawet łzy. Nie łzy bólu czy rozpaczy, tylko słone łzy szczęścia i radości, że mogę być tu z Uberem, pomimo tylu przeciwności losu.
Po wszystkim leżeliśmy w swoich objęciach, obydwoje spoceni i poplamieni wzajemnymi płynami. Dalej czułem w sobie ciepło Ubera, co było przyjemne. Myślałem, że będzie mnie bardziej boleć po tym co zrobił mi David, lecz myliłem się. Nawet nie myślałem o swoim eks. Całą moją głowę zaprzątał Uber i przyjemność.
Nie liczył się nawet Hinta.
Wiedziałem, że jak wrócę do domu to mam przesrane. Podejrzewałem, że gdy odkryją moją nieobecność od razu przyjadą do domu Ubera. Ale jak na razie nic takiego się jeszcze nie wydarzyło. 
Miałem czas, by nacieszyć się Uberem i jego bliskością.
***
Gdy ocknąłem się po krótkiej drzemce, Uber leżał na boku i przyglądał mi się z lekkim uśmieszkiem na ustach. Zarumieniłem się lekko i złapałem za kołdrę, by nakryć nagie ciało.
- Zostaw - zaśmiał się Uber. - Chcę na ciebie popatrzeć. Jesteś piękny.
- Nie napatrzyłeś się wcześniej? - burknąłem.
- Och nie. Nigdy się nie napatrzę. Jestem zbyt wygłodniały.
Prychnąłem cicho pod nosem i położyłem się na brzuchu, chowając twarz w poduszkę. Po chwili poczułem jak Uber się porusza i palcami dotyka mojego lewego pośladka. Zadrżałem lekko, podczas gdy on kreślił niezidentyfikowane wzory na mojej skórze.
Pocałował mnie w krzyż, palcami sięgając gdzieś indziej, bardziej w moje intymne sfery. Złapałem go za rękę i ucałowałem go w palce.
- Jestem zmęczony - wyznałem przepraszającym tonem. - Ja po ostatnim razie z Davidem... rozumiesz, prawda? Przepraszam.
- Nie, to ja przepraszam - zapewnił i pocałował mnie w krótkie włosy. - Marzyłem o tej chwili od bardzo dawna, więc po prostu nie potrafię się powstrzymać. Jesteś taki piękny, że aż mnie od środka skręca. Ale rozumiem. 
Pocałował mnie w usta  i nakrył kołdrą. Nagle ktoś zadzwonił do drzwi domu Ubera. Zamarłem, bo podejrzewałem najgorszego. I miałem rację. Usłyszałem małą wrzawę na dole, a po chwili głośny krzyk Hinty:
- Matt, wiem, że tam jesteś! Złaź na dół w tej chwili!

sobota, 8 lutego 2014

029

Yay, jak dawno mnie tu nie było ;-; najmocniej wszystkich przepraszam, ale mam ostry zapierdziel w szkole i domu. Przyczyniła się także wena, a raczej jej brak. Jeszcze raz przepraszam i postaram się teraz dodawać szybciej nowe rozdzialiki ;)
I przepraszam, że to będzie takie krótkie, ale po prostu na dłuższe nie mam kompletnej weny ;-;


Rozdział 29

Nie mogłem zostać w tym domu. To było dla mnie zbyt ciężkie.
Drzwi były zamknięte, ale wciąż miałem okno. Mimo że do gleby miałem jakieś trzy-cztery metry, udało mi się zsunąć po rynnie bezpiecznie na dół, mimo obolałej ręki.
Idąc po jasnym chodniku, mijając innych ludzi, zastanawiałem się, czemu Hinta tak nagle się zmienił. Nie rozumiałem co w niego wstąpiło.
Cholera...
Szczerze powiedziawszy bałem się wrócić do domu. Nie chciałem zostać zamknięty przez Hintę i resztę rodziny. Jedyną osobą, do któej mogłem się zwrócić, był Uber. Tylko nie wiedziałem, czy zgodzi się mnie przyjąć. A także pod znakiem zapytania byłą jeszcze jego rodzina.
Przez blisko półgodziny chodziłem tam i powrotem na trzech metrach chodnika i głowiłem się, czy iść do Ubera, czy nie.
W końcu się zdecydowałem i poczłapałem do jego domu.
* * *
- Ułaaaa!!! Nie mogę uwierzyć, że Hinta taki się stał!!!
- No już, już spokojnie - uspokajał mnie Uber, głaszcząc po włosach. - Wszystko będzie dobrze.
Płakałem jak małe dziecko, tuląc się do szczupłego torsu  Ubera. Moje łzy wsiąkały w jego koszulkę, ale on nie zwracał na to uwagi. Tulił mnie do siebie jak małe dziecko, trzymając mnie na kolanach i plecami opierając się o swoje łóżko. Wiedziałem, że musiało mu być niewygodnie, siedząc na ziemi, ale on się naprawdę nie skarżył. Był taki uroczy...
- Nie płacz już, głowa zaczyna mnie boleć - westchnął Uber i pogłaskał mnie po policzku.
- Bu! ... Ale... ale Hinta mnie teraz nienawidzi...
- Raczej mnie, nie ciebie - odparł z grobową miną. - Pewnie teraz obmyśla plan wbicia mnie na pal...
Parsknąłem śmiechem, a łzy jeszcze bardziej potoczyły się po moich policzkach.
- Przepraszam! - zawołałem.
- Przecież nic się nie stało - westchnął po raz setny dzisiaj i nachylił się, by mnie pocałować.
Gdy nasze usta się złączyły, po moim ciele przeszedł miły prąd, który dotarł do moich najintymniejszych sfer. To było bardzo przyjemne, więc objąłem Ubera ramionami za szyję i pogłębiłem pocałunek, chcąc więcej. Chłopak wsunął jeden palec za pasek moich spodni, mocno mnie do siebie tuląc. W końcu po chwili oderwał mnie siłą od siebie, trzymając mnie za ręce. Obydwoje byliśmy mocno zarumienieni.
- Chyba nie powinniśmy... - wyszeptał.
- Ale nie mam nic przeciwko - odparłem lekko dysząc.
- Mogę nie być w stanie się powstrzymać przed czymś więcej niż pocałunkami...
- Nie mam nic przeciwko - powtórzyłem głośno.
Uber z miną niepewnego człowieka znów się do mnie nachylił i pocałował. Jego dłonie z niewyobrażalną delikatnością zaczęły błądzić po moim ciele i...

CDN