piątek, 23 maja 2014

039

No więc tak. Owszem. Hm. Kolejny rozdział. Jestem wycieńczona nauką i sprawami domowymi. Totalna masakra. Mam ochotę się pociąć mydłem. Czy to normalne? Hm. Chyba nie.
Dobra, zboczyłam trochę z tematu rozdziału. Hahaha, nienormalna ja xD Wiecie, pracuję nad nowym opowiadaniem, także shounen ai. Co prawda jest koncepcja i chęci, ale nie wiem czy pisać i wstawiać, bo czy to nie sprawi, że spieprzę te dwa opowiadania. Wojnę i Idiotę. Jak sądzicie? Brać się za to?
Nosz kurna.  Znowu zboczyłam z wyznaczonej trasy. DOBRA! Teraz do rzeczy. Rozdział 38 jest jaki jest. Jak teraz myślę, to chyba niedługo zakończę to opowiadanie, bo uważam, że już za bardzo namąciłam w życiu Matta i nic nie da się z nim więcej zrobić. Oj, samotna i szalona ja. Ech, szczerze to mogę nazwać Idiotę moim dzieckiem. Stworzone przeze mnie, w pocie i trudzie, codziennie głowiąc się co tu napisać. Jestem z Idioty dumna. Chyba. Tak sądzę. Jezu, ale ja gmatwam.
Przepraszam ;-;

Rozdział 39

Alex nie był zadowolony z tego co usłyszał. Siedział jak wmurowany z założonymi rękoma i gapił się pustym wzrokiem w ścianę. Był to śmieszny widok, zważając na jego szare dżinsy, jaskrawo-zieloną koszulkę z równie jaskrawą podobizną Myszki Miki w kolorze pomarańczowym, niebieską marynarkę i ciężkie biuciory.  Może wyglądał śmiesznie, ale także pociągająco. Gdybym nie był zmęczony i podenerwowany, na pewno zaciągnąłbym go do łóżka na nocne ekscesy-sukcesy.
- Dlaczego nie powiedziałeś mi o tym wcześniej? - spytał w końcu Alex po przedłużającej się ciszy, podczas której nerwowo rozglądałem się na boki.
- Bo nie chciałem, być rzucał robotę w połowie i gnał do Nowego Jorku na łeb na szyję.
- Skąd pewność, że bym to zrobił? - prychnął, a ja popatrzyłem na niego spod przymrużonych powiek. - No dobra. Masz rację. Zrobiłbym to. - Westchnięcie.
Przytuliłem się do niego, wtulając twarz w zagłębienie jego szyi. Także mnie objął, kojąco głaszcząc mnie po plecach.
- Cholera, Matt. To poważna sprawa - mruknął nagle, odrywając się ode mnie - zareagowałem głośnym jękiem zawody i wydęciem policzków niczym naburmuszony pięciolatek, który dostał mniejszy kawałek tortu niż jego kolega - i krążąc po mojej sypialni jak rozjuszony tygrys w klatce.
- Mnie tego nie musisz mówić - rzekłem w odpowiedzi, krzyżując nogi w kostkach.
- Może powinniśmy gdzieś wyjechać? - podsunął w przebłysku olśnienia. - Hawaje! Co powiesz na Hawaje?! Albo Alaska. Lubisz snowboard? Możemy nawet polecieć do Afryki!
- Alex! - Uniosłem dłoń i dopiero wtedy mężczyzna przystanął i popatrzył mi w oczy. - Trochę spokojniej. Mówisz za szybko. A poza tym, nie zamierzam nigdzie wyjechać... chociaż wiem, że powinienem - dodałem szybko, widząc jego minę. - Mam pracę.
- Weź urlop. Nie wziąłeś wolnego ani razu!
- No tak... Ale...
- Matt, proszę.
Alex miał minę zbitego szczeniaczka. Doskonale wiedział, że robiąc taki wyraz twarzy, sprawiał, że zgadzałem się na wszystko. Dosłownie wszystko.
- Dobra... - mruknąłem zrezygnowany, a mężczyzna uśmiechnął się jak nastolatek. - Ale muszę najpierw coś pozałatwiać.
- Okej. Ale zrób to jak najszybciej. Zarezerwuję bilety na Hawaje na pojutrze. Pasuje?
Wywróciłem oczami i westchnąłem.
Bo naprawdę, ale cóż innego mogłem zrobić?
*
Doskonale wiedziałem, że odkąd zerwałem z Uberem i przeprowadziłem się do Nowego Jorku bardzo się zmieniłem. Pod względem fizycznym jak i psychicznym. Nawet teraz miałem wahania nastroju i częste zmiany rozumowania, ale podczas przeprowadzki było to niemal nie do zniesienia dla ludzi w moim otoczeniu. O dziwo!, nawet i dla mnie.
Po tej sprawie z Davidem, pobycie w szpitalu, mojej nijakiej chorobie, starałem się unikać kontaktów z rodziną. Przestałem im ufać, nawet jeśli Anabell i moja matka starały się naprawić nasze relacje. Ojciec też, ale on jak zawszy był zawalony robotą.
Hinta. Hm. Z Hintą to była naprawdę trudna sprawa. Jego osoba zaczęła mnie... odrzucać. Sam jego widok sprawiał, że czułem jakieś dziwne ukłucie w mostku, a w głowie pustkę. Za każdym razem jak o nim rozmyślałem nie wiedziałem co mam sobie samemu powiedzieć. Mimo to nadal go kochałem. W jakiś dziwny, pokręcony sposób, ale jednak.
Trzeba stwierdzić, że moje życie to dno. Alex, Lili i parę jeszcze osób to takie małe koparki, które chcą podnieść poziom tego dennstwa aż do góry na słońce, ale nijak im to wychodzi. Tak przynajmniej ja i czasami porównuję. Wiem. To nie jest normalne.
Pomysł Alexa aby wyjechać zaowocował podnieconą gadkę Lili, która udzielała mu wskazówek jak ma na mnie uważać. Wytrzymałem półgodziny. Potem chyłkiem wycofałem się do sypialni, w której przebrałem się w czyste ciuchy, a następnie wymknąłem się z mieszkania, idąc w kierunku komisariatu, aby powiadomić policję o moim wyjeździe. Conall Lyall przyjął tą wiadomość z lekkim pomrukiem niezadowolenia, jakby chciał mnie przy sobie zatrzymać, ale w końcu pokiwał energicznie głową, stwierdzając, że to bardzo dobry pomysł. Załatwił mi nawet eskortę na lotnisko, chociaż ja usilnie się tego wystrzegałem.
- Na Hawajach będzie suuuuper - zapewnił mnie Alex ze szczeniackim uśmiechem.
- Mam nadzieję - odparłem lekko naburmuszony, co zaowocowało wieloma pocałunkami.
Przed wyjazdem musiałem załatwić trochę spraw związanych z urlopem i tym podobnych. Szczerze to bałem się, że jestem obserwowany. Ciągle miałem wrażenie, że ktoś za mną idzie, śledzi mnie i robi zdjęcia. To było doprawdy irytujące.
Po wizycie w księgarni podjechałem do centrum handlowego w poszukiwaniu odpowiednich spodenek do pływania. Żadnych nie miałem, więc musiałem kupić nowe. Wybrałem czarne hawajki z białymi nitkami. Były niedrogie i całkiem ładne. Mogłem się założyć, że Alex weźmie swoje najbardziej kolorowe spodenki z zielono-żółtymi naszywkami.
Gdy wychodziłem ze sklepu, zauważyłem po drugiej stronie w obuwniczym Ubera. Ubrany był w obcisłe dżinsy i szarą koszulkę z podwiniętymi rękawkami, dzięki czemu widziałem jego tatuaż na lewym przedramieniu. Włosy miał roztrzepane i sterczące w różne strony. To był całkiem śmieszny widok, ale dodawało mu to uroku. Jak u małego chłopczyka.
Westchnąłem i powiedziałem sobie w duchu raz kozie śmierć. Ostatnio byłem dla niego strasznie wredny. Może i nie byliśmy już ze sobą, ale nie musiałem być dla niego taki niemiły. Zasługiwał na przeprosiny. W małym stopniu.
Wszedłem do obuwniczego i podszedłem do Ubera, który przymierzał sportowe buty. Podniósł wzrok, gdy stanąłem obok i uniósł wysoko brwi. Wyglądał na szczerze zaskoczonego moim widokiem. Dyskretnie rozglądnął się wokół, a ja mimowolnie się lekko uśmiechnąłem.
- Alexa nigdzie tu nie ma. Nie obawiaj się - zapewniłem.
- Och... okej. - Uber nie wyglądał na przekonanego. Ani trochę. - W takim razie co tu robisz?
- Byłem w sklepie naprzeciwko - odparłem z wzruszeniem ramion. - Kupowałem spodenki do kąpieli. Wyjeżdżam jutro. Na Hawaje.
Teraz Uber zmarszczył brwi.
- Czemu? - spytał.
- Ktoś mnie prześladuje - odparłem zgodnie z prawdą, a on otworzył szeroko oczy. - Dostaję własne zdjęcia zrobione z ukrycia i w pewnym sensie groźby.
- Kto...?
- Nie wiem. Alex wymyślił, abyśmy wyjechali na jakiś czas. Chociaż ja to nie wierzę, że to coś poskutkuje.
Uber zamrugał i odłożył buty na bok. Złapał leżący na ziemi plecak i powiesił go na jednym ramieniu. Wspólnie wyszliśmy ze sklepu.
- To na pewno nie David - powiedział nagle. Teraz to ja byłem w szoku.
- Skąd to wiesz? - zapytałem z nutą burknięcia w głosie.
Popatrzył mi w oczy i już otworzył usta, gdy ja uniosłem wolną ręke powstrzymując go przed wypowiedzią.
- Jednak nie chcę wiedzieć - westchnąłem. - Nie chcę się już mieszać w wasze sprawy.
- Nasze?
Skinąłem krótko głową z bladym, wymuszonym uśmiechem.
- Ty, Hinta i David jesteście w jakiś sposób połączeni. Męczyło mnie to wtedy i męczę teraz. Nie chcę rozumieć o co w tym wszystkim chodzi, bo to już i tak niczego nie zmieni. Jestem szczęśliwy żyjąc tak jak teraz. Nie chcę sobie przypominać, wracać do tego co było.
Popatrzyłem przed siebie i starałem się wyglądać na zdecydowanego. W głębi duszy drżałem na samo wspomnienie tego co było kiedyś. To mnie przerażało.
- Jesteś szczęśliwy? - spytał po chwili ciszy Uber. - Z nim?
Pokiwałem głową.
- Tak. Nie wiem czy go kocham, czy on kocha mnie. Ja się boję miłości po tym wszystkim - wyznałem. - Alex to rozumie. Ale mimo to... jestem z nim szczęśliwy. Czuję się przy nim bezpiecznie.
- Przy mnie też byś mógł...
- Nie - odparłem ze śmiechem. - Za dużo tajemnic i wspomnień. To boli.
- Mógłbym się dla ciebie zmienić - zapewnił podniecony.
- Hm... nie sądzę. To jest chyba niemożliwe.
Uber zmarkotniał. Poprawił na ramieniu plecak.
- Hinta mówił, że jesteś na nas niewyobrażalnie wściekły. Miał rację.
Wzmianka o moim przyszywanym bracie sprawiła, że moje serce przyśpieszyło.
- O. Rozmawiałeś z nim?
- Tak - odparł ze zmarszczonymi brwiami. - Nie mówił ci? Powiedziałem, aby przekazał ci...
- Nie rozmawiałem z nim od czterech lat - przerwałem mu.
- Słucham?! Czemu?!
- Bo nie chcę. Czy to takie trudne do zrozumienia?
- Ale... ale ty go kochałeś.
Nie odpowiedziałem. Jedynie zacisnąłem zęby i odwróciłem wzrok. Zamiast kontynuować wzmiankę o Hincie, zmieniłem temat.
- Przepraszam za nasze ostatnie spotkanie. Poniosło mnie - powiedziałem.
- Nie... nic się nie stało. Masz w pewnym sensie rację.
- Naprawdę?
Odpowiedział mi jedynie lekkim uśmieszkiem.

piątek, 16 maja 2014

038

No i jest. Nowy rozdział, tak jak obiecałam na stronce z Wojną. Jest tam nowy rozdzialik, jeśli jeszcze ktoś nie wie c: Co się będę rozpisywać? Nie ma się z czym rozpisywać. Jedynie dedykacja:
Dla słodkiej Yumi-chan <3 Nawet nie waż się zaprzestać pisania! Masz wracać i pisać. Proszę ;-;

Rozdział 38

Dwa dni później z samego rana znalazłem list w skrzynce. Lily jeszcze spała, więc w samotności usiadłem na łóżku w sypialni i wysypałem zawartość koperty na pościel. Na złożonej, białej kartce było wydrukowane proste, aczkolwiek lekko przerażające "Raz, Dwa, Freddy już cie ma". Ten tekst znałem z kultowego horroru Koszmar z ulicy Wiązów. Był to początek rymowanki, którą śpiewały dzieci chcące odgonić od siebie złego Freddy'ego.
Oprócz tej kartki w kopercie było jeszcze wiele zdjęć. Przedstawiały głównie mnie, choć na niektórych pojawiał się także Alex. Ujęcia były zrobione głównie, gdy byłem na zewnątrz.
Tego było już za wiele. Moje nerwy były w strzępkach. Poprzedniego dnia dzwonił do mnie niczego nieświadomy Alex i pytał się, co tam u mnie. Okłamałem go, mówiąc, że czuję się świetnie i wszystko jest okej. Tak naprawdę miałem ochotę wrzeszczeć na cały świat. Po nocach śnił mi się David, czasem miałem wrażenie, że widzę go w innych ludziach. Byłem jednym, wielkim kłębkiem nerwów.
Schowałem wszystkie zdjęcia do koperty. To samo uczyniłem z kartką. Potem wstałem z łóżka i na miękkich nogach podszedłem do szafy, z której wyjąłem szare dżinsy, białą koszulę i czystą bieliznę. Przebrałem się, słysząc jak Lili powoli się budzi i przeklina cały świat.
- Uch... E? Matt, idziesz gdzieś? - spytała zdziwiona Lili widząc mnie całkowicie ubranego i gotowego do wyjścia. Wyglądała prze dziwacznie w samej koszuli nocnej, na boso i z włosami sterczącymi pod różnymi kątami.
- Na policję - odparłem. - Wytłumaczę ci jak wrócę.
- O-okej. Tylko uważaj na siebie.
- Jak zawsze.
Wyszedłem ze swojego mieszkania i złapałem taksówkę. Jadąc na policję stałem w półgodzinnym korku, następnie tuż przed nami miał miejsce wypadek, taksówka cudem uniknęła kolizji z nagle hamującym kierowcą przed nami. W końcu, bo baardzo długiej przejażdżce dotarłem na miejsce. Zapłaciłem i wbiegłem do zatłoczonego holu policji, gdzie różni mundurowi prowadzili skutych kajdankami ludzi. Były to kobiety i mężczyźni. Jedni w garniturach, bardzo eleganccy, a jedni brudni, w podartych ciuchach, strasznie wytatuowani. Aż strach pomyśleć, że te dwa odrębne style spotykają się w wspólnej celi.
Poprosiłem o rozmowę z funkcjonariuszem, którego spotkałem dwa dni temu w księgarni, gdy ktoś się do niej włamał i zostawił mi wiadomość. Nazywał się Conall Lyall. Był Brytyjczykiem. Ale bez uprzedzeń! Nie żebym miał coś do Brytyjczyków, nawet jeśli w części jestem Amerykaninem.
Mężczyzna zmaterializował się koło mnie w ekspresowym tempie. Bez ceregieli powiedziałem o co chodzi i podałem mu kopertę. Wziął ją do ręki i przejrzał szybko jej zawartość. Potem zaprosił mnie do swojego biurka i długo ze mną rozmawiał na temat zaistniałej sytuacji.
*
Gdy wracałem do swojego mieszkania niespodziewanie zadzwonił do mnie Alex. Odebrałem stojąc na jednym z przejściu dla pieszych, z lewą ręką w kieszeni płaszcza.
- Cześć, Alex. Coś się stało, że dzwonisz do mnie tak wcześnie? - spytałem.
- Chciałem ci tylko powiedzieć, że wracam wcześniej - odparł rozweselony. - Stęskniłem się.
- A co z robotą?
- Wszystko zakończone sukcesem. Dlatego za dwie godziny mam samolot i wracam do Nowego Jorku. Cieszysz się?
- No jasne! - odparłem, chociaż tak naprawdę to się strasznie martwiłem.
- Coś się stało? Brzmisz... dziwnie - zauważył.
- Nie. Wszystko okej. Naprawdę. Nie mogę się doczekać, by się z tobą spotkać.
- Ja też, Matt. Ja też.
Rozłączyliśmy się po krótkiej wymianie kolejnych zdań. Wsunąłem telefon do kieszeni dżinsów i poszedłem w kierunku metra.
Gdy znalazłem się w domu, zostałem zaatakowany przez Lili, która przyparła mnie do muru.
- Gadaj co się dzieje - powiedziała ostro, a ja lekko zadrżałem. W takich sytuacjach nie wolno było denerwować Lili.
- Byłem na policji złożyć doniesienie - rzekłem.
- Czemu?
Westchnąłem i zdjąłem płaszcz oraz buty.
- Dostałem urokliwą kopertę pełną moich zdjęć. Ktoś mnie obserwuje. I wie nawet gdzie mieszkam.
Lili wydawała się wstrząśnięta tym faktem.
- To straszne. Co powiedziała policja? - zapytała.
- Powiedzieli, że sprawdzą, czy nie ma na kopercie jakichś nieznanych odcisków palców. Będą szukać. Rutynowa gadka.
- Jezu, Matt, jeśli to David...
- Nie mamy pewności, czy to on. Zresztą, nawet nie wiem czy on...
- Na pewno.
Westchnąłem i przeczesałem włosy palcami, co było błędem, bo były przecież związane, więc sprawiłem, że wiele niesfornych kosmyków opadło mi na twarz.
- Jestem głodny - stwierdziłem i poszedłem do kuchni szukając pożywienia.
- Ja też. Zamówimy coś? - zapytała.
- Czemu nie.
*
Tak więc skończyło się na tym, że siedzieliśmy w salonie i oglądaliśmy filmy, jednocześnie jedząc chińszczyznę. Podczas jeden ze scen z Megan Fox, zadzwonił telefon Lili. Dzwonił do niej Max. Przez długi okres czasu z nim rozmawiała, całkowicie ignorując moje istnienie, przez co musiałem wysłuchać wszystko ze szczegółami, gdy opowiadała swojemu narzeczonemu co mu zrobi, gdy wróci do domu i zaciągnie go do sypialni.
Co za perwera.
Po małym maratonie filmowym poszedłem się zdrzemnąć zaraz po wzięciu prysznica. Ległem na łóżko i od razu zasnąłem. Śnił mi się rzecz jasna David. A także Uber. To nie był miły sen.
Dlatego ucieszyłem się, gdy ktoś mnie z niego wybudził. Po zapachu od razu rozpoznałem, że to Alex. Z westchnieniem lubości podniosłem się lekko, objąłem go i pocałowałem usta, cały czas mając zamknięte oczy. Gdy się od siebie odsunęliśmy, powiedział:
- A teraz gadaj co się dzieje.