niedziela, 17 listopada 2013

025

Dziękuję za cierpliwość i miłe słowa. Anka, ty *piip* a ostatnio mówiłaś, że nie lubisz moich opowiadań -_- Nie ogarniam twojego stanu. Rozdział z dedykacją dla Gupiej i Brudnej, a także Yuumi-chan :)
Ps. I sorki, że tak krótko.

Rozdział 25

Rozprawa była kontynuowana. Tym razem było o wiele spokojniej, bo David mnie ani razu nie sprowokował. Żadnym spojrzeniem ani nic. Po prostu ignorował mnie tak samo jak ja jego. Chyba znudziło mu się widok mojego przerażenia w oczach. Alleluja.
Oh, wrócił mi czarny humor.
Jeden krok do powrotu do starego życia...
Po wszystkim, rada i sędzia zastanawiali się naprawdę krótko, co mnie ostro zdziwiło. Nie tylko mnie, bo także moich bliskich. Nawet prokurator był zaskoczony.
- Niniejszym po rozpatrzeniu wszystkich za i przeciw oskarżony David Vaeka jest uznany za winnego - powiedział ciemnoskóry sędzia.
Uśmiechnąłem się szeroko, a za mną Hinta i Lili przybili razem piątki z głośnym okrzykiem radości. Nawet ojciec zaczął się wesoło śmiać.
- Z racji swojego młodego wieku winny zostaje skazany na pół roku więzienia o zaostrzonym rygorze w Miami, a także dwieście dni prac społecznych po swoim wyjściu.
Zamarłem.
Czy to były żarty?
David został skazany TYLKO na pół roku?! To nie mogła być prawda. Prokurator zapewniał mnie, że dostanie przynajmniej pięć lat! Więc czemu tak krótko?!
Czy...
Przerażony popatrzyłem na Davida. Uśmiechał się złośliwie. Też na mnie popatrzył i potarł palce w geście, który miał oznaczać kasę. Pieprzony sukinsyn... Zapłacił sędziemu! Jego ojciec przekupił sędziego, żeby ten wydał tak łagodny wyrok kary! Pół roku to było nic! David z uśmiechem odsiedzi swoje i wyjdzie na wolność. Ten czas przecież nie wpłynie na jego życie.
Jezu... Czemu, do cholery...?
- Zamykam rozprawę, do widzenia - mruknął mężczyzna i szybkim krokiem z teczkami pod pachą wyszedł z sali rozpraw.
- Co?! Nie, proszę poczekać! Ten wyrok jest zły! - wrzasnęła wściekła Lili. - Ale z pana oszust!
***
Nie odezwałem się ani słowem w drodze do domu. Hinta i rodzice byli tym mocno zmartwieni, ale wreszcie na schodach do swojego pokoju nie wytrzymałem i wydarłem się na nich, by w końcu dali mi święty spokój i się odwalili, bo mam ich dość. Stali osłupiali, a ja pobiegłem do sypialni. Zamknąłem się na klucz i położyłem na łóżku. Byłem zbyt zmęczony nawet na płacz.
Byłem pewny, że David i tak wyjdzie o wiele wcześniej niż pół roku. Jego ojciec był przecież wcześniej znanym komendantem policji. Miał znajomości. Dla niego wyciągnięcie syna z paki będzie bardzo łatwe. A wtedy David przyjdzie do mnie dokończyć to co zaczął.
Gdy zasnąłem, śniłem właśnie o tym.
Siedziałem sam w domu, bo rodzice wyjechali na urlop. Ktoś zadzwonił do drzwi, więc poszedłem otworzyć. Zobaczyłem uśmiechniętego Davida, który bez słowa wbił do środka i przystawił mnie do ściany. Zaczął brutalnie zdzierać ze mnie ciuchy, boleśnie wykręcając tą samą rękę, która złamał mi wcześniej. Leżałem zapłakany na zimnej posadzce w holu domu, czując na sobie i w sobie ciało Davida. Znów czułem ten sam ból, to samo upokorzenie. Znów uświadomiłem sobie, że wolałbym umrzeć niż żyć, bo śmierć byłaby o wiele łatwiejsza od życia z takimi wspomnieniami.
To było dla mnie za dużo.
Ocknąłem się późnym wieczorem, w ciemnym pokoju. Spanikowałem, bo miałem wrażenie, że widzę Davida. Chwiejąc się i zrzucając z szafek ozdobne figurki pobiegłem do swojej łazienki. Zapaliłem światło, ale jedyne co zobaczyłem w odbiciu lustra to twarz Davida. Wrzasnąłem wystraszony i uderzyłem. Ostre odłamki lustra z hukiem rozbiły się o ziemię.
Straciłem równowagę i upadłem, rękoma opierając się o podłogę. Szkło wbiło mi się w skórę, ale ja tego nie czułem, tylko jedynie widziałem krew, która zaczęła skapywać na białe kafelki.
Dyszałem ciężko, zaskoczony patrząc na zakrwawione dłonie. Uświadomiłem sobie, że Davida już nie ma. Nie ma go przy mnie, nie czuję go w sobie i ogólnie jest daleko ode mnie. Nie jest już zdolny do zrobienia mi krzywdy.
- Matt?! Coś się stało? Matt!
Drzwi od pokoju miałem zamknięte na klucz, więc dobijający się Hinta nie mógł dostać się do środka. Jeszcze raz omiotłem spojrzeniem zranione dłonie i krew na podłodze. Spanikowałem, podniosłem się, starając się wydobyć z ran odłami szkła. Zabolało, więc krzyknąłem. Zaskoczony zamarłem.
- Matt, do cholery! Otwórz te pieprzone drzwi! - wrzasnął Hinta po japońsku. - Matt!
Starałem się odkręcić wodę w kranie, ale jedynie do czego doszedłem to zakrwawienie stalowej gałki. W oczach piekły mnie łzy bólu.
- Matt, bo wyważę je! Kurwa, Matt! Co jest?!
Zacząłem płakać. Nie wiem czemu. Po prostu, nagle z oczy zaczęły spływać mi łzy. Usiadłem zapłakany na ziemi koło krwawych plam, dłonie opierając o drżące kolana. Hinta jeszcze parę razy ostrzegł mnie, że wyważy drzwi, aż faktycznie z okropnym łomotem to zrobił. Wpadł zaniepokojony do mojego pokoju i popatrzył w kierunku łazienki.
- Jezu, Matt! - krzyknął przerażony i podbiegł do mnie. - O matko...
Złapał pobliski ręcznik. Podłożył mi go pod ociekające krwią ręce, a potem podniósł do pozycji stojącej. Włożył mi dłonie pod zimną wodę, która od razu ze styknięciem z moją skórą zabarwiła się na czerwono.
- Co ci odwaliło? - szeptał wściekły Hinta. - Oszalałeś czy co? Coś ty zrobił?!
Delikatnie zaczął mi wyjmować większe kawałki szkła z ran.
- Przepraszam - wyszeptałem z płaczem. - Przepraszam, że jestem takim wielkim kłopotem... To wszystko moja wina... Przepraszam, Hinta...
- Co? - zdziwił się mój brat. - O czym ty mówisz? Za nic nie przepraszaj! Chyba zwariowałeś tak myśląc, Matt! - skarcił mnie.
Wybuchnąłem drżącym śmiechem. Stałem tak zapłakany, śmiejąc się histerycznie.
- Tak, masz rację! - wykrztusiłem. - Zwariowałem! Zwariowałem i mam dość. Najlepiej by było, gdybym umarł. Przyznaj, pewnie też tak sądzisz...
Hinta zamiast mi odpowiedzieć zamachnął się i mocno spoliczkował. Popatrzyłem na niego zaskoczony z piękącym prawym policzkiem.
Mój brat wyglądał na wściekłego jak nigdy. Furia dosłownie od niego biła.
- Nigdy nie waż się tak mówić! - warknął. - Nigdy! Zrozumiałeś?!
Skinąłem lekko głową, a Hinta z wściekłymi wypiekami na twarzy wrócił do czyszczenia ze szkła moich rąk. Gdy usunął ostatnie kawałki lustra, zdezynfekował rany wodą utlenioną i zabandażował. Krzywiłem się lekko przy każdym jego działaniu, ale to była moja kara.
Hinta bez słowa zaczął zmywać podłogę z krwi, a potem z twardą miną wyszedł z mojego pokoju, zamykając drzwi z rozwalonym zamkiem. Był na mnie wściekły. Chyba go rozumiałem. Nie potrzebnie mówiłem takie rzeczy. To była moja wina.
Siedziałem na swoim łóżku w oświetlonym pokoju, gapiąc się na obandażowane dłonie. Szczerze to bałem się teraz zasnąć. Nie chciałem ujrzeć twarzy Davida w snach. Bałem się. Po prostu byłem zbyt przerażony.
Ostrożnie przebrałem się w dresowe spodnie i za dużą bluzę. Usiadłem przed swoim komputerem na biurku i włączyłem go. Odpaliłem wyszukiwarkę i zacząłem przeglądać strony z opowiadaniami. Przeczytałem paronasto rozdziałową historię o dziewczynie zakochanej w swoim najlepszym przyjacielu i kolejne opowiadanie o parze gejów, dość długie, by zająć mi dobre parę godzin nocy.
Gdy następnego dnia zszedłem na dół do kuchni, gdzie kszątała się nasza kucharka i sprzątaczka, wyglądałem jak zombie. Pani Mariette od razu zaczęła mówić coś po Hiszpańsku, wymachując hohlą i wyciągając z lodówki różne składniki, z których zrobiła mi śniadanie. Pani Judyth natomiast zmartwiła się widząc moje dłonie i wory pod oczami, ale zbyłem ją.
Około godziny dziewiątej do kuchni wszedł Hinta, który na mój widok zacisnął jedynie zęby i przywitał się z panią Mariettą. Dalej był na mnie zły. Spóściłem wzrok na swoje zabandażowane dłonie i zabrałem jedzenie do swojego pokoju. Zjadłem do końca i znów usiadłem przed komputerem.
- Paniczu - pani Judyth zapukała do moich drzwi. - Telefon do panicza.
- Wejdź - westchnąłem. Dzwoniła pewnie Lili, by zapytać jak się czuję. Ostatnio zrobiła się w stosunku do mnie strasznie opiekuńcza.
Kobieta podała mi słuchawkę telefonu i wycofała się z pokoju.
- Moshi Moshi? - powiedziałem.

- Cześć, Matt. To ja, Uber.

5 komentarzy:

  1. Wszystko dobrze i pięknie, ale twoje przeprosiny tutaj nie wystarczą!!!
    Ten rozdział jest na prawdę za krótki ;-;
    Tak bardzo tęskniłam za Uberem, a ty dałaś mu tylko jedno zdanie, mam rozumieć, że w następnym rozdziale poświęcisz mu trochę więcej uwagi...czekam z niecierpliwością c:

    OdpowiedzUsuń
  2. Uber! ;-; Nareszcie! Masz go tu na kolanach przepraszać, ale już! Viva ty to potrafisz katować człowieka,taki fajny rozdział a taaaki króciutki. ;-; Jak można. ;-; Czekam na więcej. D:

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam,
    natrafiłam wczoraj na to opowiadanie,i aż mnie zachwyciło... całość czytałam z zapartym tchem.. bardzo dobrze piszesz, historia jest wspaniała.... oj jak ja nie lubię Daviada... jak dobrze, że Uber się odezwał, ale on powinien być przy Macie podczas rozprawy, zapewniał, ze go kocha, a później co zniknął... swoją drogą Matt powinien wcześniej mu powiedzieć, że Haruki to jego brat.... postać Lily jest bardzo ciekawa.... zastanawia mnie ten cały bibliotekarz, czyżby Matt mu się spodobał? Od teraz masz nową, stałą czytelniczkę...
    Mam jeszcze teraz taką mała prośbę dało by się odblokować opcję „anonimowy” w komentarzach... czasami jestem po prostu za leniwa....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie i gorąco

    OdpowiedzUsuń
  4. Łoooo świetny rozdział ♥ i nareszcie Uber się odezwał :3 Czekam na więcej~~!

    OdpowiedzUsuń
  5. Naprawdę krótki rozdział,ale cieszę się,że go napisałaś(mam nadzieję,że to nie prze ze mnie,chyba nie naciskałam,co?XD). W końcu pojawił się Uber!,o tak.Mam nadzieję,że poświęcisz mu w następnym rozdziale trochę czasu.
    Wiesz,że uwielbiam twoją twórczość,prawda?
    Jestem spragniona akcji,więc czekam na więcej Viva!.

    ''Kiite Neh kiite
    Chiisana kimi no kodou
    Yasashii koe de Naite iru'' - Matenrou Opera*Anomie*

    Dziękuję~za~dedykację.

    Szalenie Pozdrawiam i życzę dużo inspiracji.

    OdpowiedzUsuń