No, kolejny rozdzialik. Tak, wiem, krótki, nie czepiajcie się! Ja tu czasu nawet na naukę nie mam! AAAA! Gupia ;-; jaka złość? Czemu złość? (mina godna nieogarnięcia tego stanu) Magiczna żyrafa? Dajesz, zobaczymy jak sobie poradzi z moim Bambusowym Czołgiem c: Akuma B dałaś mi świetny pomysł, serio :) Może go wykorzystam, może nie... zobaczysz. I błagam, nie pisz Dużo weny życzę Tobie... z trzema kropeczkami na końcu, bo mnie to przeraża!!
Miłego czytania c:
Rozdział 31
- Matt, wiem, że tam jesteś! Złaź na dół w tej chwili!
- O cholera - jęknąłem i wstałem z łóżka, szukając swoich ciuchów. Wszystkie były rozrzucone po całym pokoju. Bokserki znalazłem na szafie.
- Matt, nie musisz wracać do domu, jeśli nie chcesz - powiedział Uber z poważną miną. Popatrzyłem na niego z przerażeniem w oczach, kurczowo trzymając koszulkę w zaciśniętych palcach.
- Hinta ostatnio zrobił się... niezrównoważony. Nie chcę by zrobił ci krzywdę - wyszeptałem cicho, starając się by mój głos się nie załamywał.
- Nic mi nie zrobi. Nie jestem już dzieckiem, które wykorzystywał. Będę o ciebie walczył, Matt. Jeśli widzę, że nie chcesz wracać do domu, nie pozwolę ci.
- Uber...
Chłopak złapał mnie za podbródek i pocałował w usta.
- Zostań tutaj. Nie wychodź z pokoju dopóki nie przyjdę.
Uber wyminął mnie i wyszedł ubrany zaledwie w dżinsy, bez koszulki i bielizny. Usłyszałem jak schodzi po schodach.
- Ty! - wrzasnął Hinta, gdy tylko zobaczył mojego chłopaka. Przycisnąłem ucho do drzwi, chcąc wszystko słyszeć. - Gdzie jest Matt?!
- Nie twoja sprawa - odparł grobowo Uber. - Wynoś się stąd, Hinta, bo nie ręczę za siebie. Tato, zabierz mamę do salonu, zajmę się tą sprawą.
- Uber...
- Tato, proszę. To sprawa między mną a nim! Tu chodzi o Matta. MOJEGO Matta, tato.
Po krótkiej chwili usłyszałem cichy odgłos zamykania drzwi. Potem Hinta zaczął gorączkowo wyzywać Ubera od gnoi i mend.
- Odbiło ci człowieku? - przerwał mu Uber. - Wynoś się stąd, kłamco. Tylko i wyłącznie ty możesz być nazywany zakłamanym szują.
- Nie waż się tak do mnie mówić, gówniarzu! Matt jest u ciebie w pokoju, prawda?
Usłyszałem krótką szarpaninę, a potem głośne łupnięcie. Wystraszony wbrew słowom Ubera wyszedłem z pokoju i przystanąłem na szczycie schodów. Z tego miejsca doskonale widziałem sytuację na dole.
Mój chłopak przyciskał gołym ramieniem Hintę za szyję do ściany. Obydwoje mieli wściekłe miny.
- Powiedziałem spieprzaj - wysyczał Uber. - Daj sobie na wstrzymanie i odwal się od Matta i mnie. On jest mój i tylko mój.
- Och, naprawdę? - wydyszał mój przyszywany brat. - Skoro jest dla ciebie taki ważny, to dlaczego go zostawiłeś, gdy najbardziej potrzebował wsparcia? Czemu nie było cię na rozprawie, huh? Nawet nie wiesz co on przeżywał, gnoju. Więc nawet nie pieprz mi tu, że to dla ciebie jest najważniejszy. To ja byłem przy nim przez cały ten czas. Zrujnowałem sobie całe życie w jeden dzień, by być przy nim... COŚ MI SIĘ W ZAMIAN NALEŻY, NIE?!
- NIE PROSIŁEM CIĘ O NIC TAKIEGO! - ryknąłem ze łzami w oczach.
Uber i Hinta popatrzyli na mnie zaskoczeni.
- SKORO BYŁEM DLA CIEBIE TAKIM UTRAPIENIEM, TO MOGŁEŚ MNIE ZOSTAWIĆ I WRÓCIĆ DO SIEBIE! NIE PROSIŁEM CIĘ O ŁASKĘ, HINTA! NIE MUSIAŁEŚ PRZY MNIE BYĆ, SKORO BYŁO TO DLA CIEBIE TAKIE TRUDNE!
Dyszałem ciężko, a moje policzki były dosłownie gorące z oburzenia i wstydu. I Uber i Hinta byli zszokowani moim wybuchem, sam nie wiedziałem który bardziej.
- PRZEPRASZAM, ŻE NIE MOGĘ MIEĆ NORMALNEGO ŻYCIA! PRZEPRASZAM, ŻE SIĘ URODZIŁEM! PRZEPRASZAM, ŻE DAŁEM SIĘ ZGWAŁCIĆ DAVIDOWI! PRZEPRASZAM, ŻE W OGÓLE, KURWA, TUTAJ JESTEM!
Wściekły zbiegłem na dół i wyminąłem dalej osłupiałych facetów. Przystanąłem przy drzwiach i z odrazą popatrzyłem na Hintę.
- Nienawidzę cię, bracie. Brzydzę się tobą.
- Matt...
- NIE ODZYWAJ SIĘ DO MNIE!!! NIGDY WIĘCEJ NIE CHCĘ CIĘ SŁYSZEĆ, ROZUMIESZ?!?
- Matt! - Tym razem moje imię krzyknął Uber, który puścił Hinte i wybiegł za mną z domu. - MATT, ZACZEKAJ!
Ale ja go nie słuchałem. Krew buzowała w moich żyłach, a w głowie pulsowało. Czułem okropny ból brzucha. Chciałem znaleźć się jak najdalej od tego miejsca.
Biegłem ile sił w nogach, sam nie wiedząc za bardzo gdzie. W pewnym momencie, gdy zabrakło mi sił i musiałem usiąść na krawężniku chodnika, uzmysłowiłem sobie, że przebiegłem naprawdę wielki kawał drogi. Pot spływał mi po plecach, a koszulka przykleiła mi się do skóry. Pomyślałem sobie, że chętnie bym się czegoś napił, ale nie miałem przy sobie pieniędzy. Popatrzyłem tęsknie na automat z zimnymi napojami i westchnąłem. Przymknąłem oczy i schowałem twarz w dłoniach.
- Napijesz się zimnej wody?
Uniosłem powieki i popatrzyłem w górę. Stał nade mną mężczyzna po czterdziestce z bokobrodami ubrany w drogi garnitur, w jednej ręce trzymając butelkę zimnej wody, a w drugiej skórzaną teczkę.
- Ja skądś pana znam... - mruknąłem.
- Tak, ja ciebie też. Jestem adwokatem Davida Vaeki. Mój klient chce się z tobą spotkać.
No i znowu krótki, eh...ważne, że w ogóle jest...ale proszę, weź częściej pisz te rozdziały, bo dopóki ci nie pogrożę, to nie będzie, a ja naprawdę chcę wiedzieć co jest dalej!!! To tak samo jak ty masz z don't kill me (czytałam komentarz), ja kocham to (a zarazem ciebie, jak piszesz - bez skojarzeń), więc pisz ile wlezie ;-; Plose? ;-;A co do twojego czołgu...to bardzo chętnie się z tobą zmierzę, więc PRZYJEDŹ i walcz ze mną (<= ale ja tak na serio, na mnie nie licz, ale my bardzo chętnie ciebie przyjmiemy - czekać do wakacji...to za długo D: ). To do zobaczenia ;D
OdpowiedzUsuńJeju jeju. D: Tak bardzo love ten rozdział. ;-; "(...) wstałem z łóżka, szukając swoich ciuchów. Wszystkie były rozrzucone po całym pokoju. Bokserki znalazłem na szafie" Czy to już jakaś niepisana zasada, że po seksie w Yaoi/shounen-ai ciuchy lądują na szafie? XDDD Nie no, czekam na więcej. D: Chcem więcej, i częściej. Jeśli magiczna żyrafa Gupiej :-; cię nie przekonuje, to może cię po prostu zgfaucem? D: Uważaj na Tostery, kryjące się po szafkach XDDD
OdpowiedzUsuńPozdrawiam BrudnyToster. ( 9 u 9)
Witam,
OdpowiedzUsuńrozdział fantastyczny, Uber jak widać troszczy się o Matt'a i staje w jego obronie, Hinta chyba przesadził wypowiadając te słowa... adwokat Davida, nie, nie Matt nie idź z nim...
Pozdrawiam serdecznie