A więc, po pierwsze: przepraszam za wszystkie niezgodności medyczne i sądowe(chociaż takich momentów nie ma tutaj za wiele...). Nie znam się na takich typu sprawach, więc staram się jak najlogiczniej sama to jakoś napisać. Rzecz jasna nie wiem, czy to ma sens, no ale... Proszę o wyrozumiałość!
Po drugie podziękowania i krótkie komki do komentarzy w rozdziale 22:
Anka, jesteś głupia i już cię nie kocham, chociaż nie, chcem iść na twoje urodziny, więc cię kocham, ale nadal jesteś głupia!
Junko Sakai - dziękuję za miły komentarz :)
Katsumi - tak, wiem, że jest dużo niewiadomych, ale chylę się już do tego czasu, gdzie będzie wszystko spokojnie tłumaczone. Co do Ubera... hm. Przekonaj się sama :D
Gupia ;-; - chętnie, chętnie, zapraszam cię do siebie na Żyrafie. Może spodoba się mojemu Bambusowemu Czołgowi!
No i po trzecie:
Miłego czytania :)
Rozdział 23
Mrugałem oczami, starając się odsunąć od siebie przeraźliwą biel światła. Na początku widziałem czarne kropki, które z każdą sekundą przybierały coraz to bardziej wyraźniejszy kształt. W końcu potrafiłem dostrzec szczegóły nowej sali szpitalnej, w której leżałem. Była większa od mojej poprzedniej, wyposażona w więcej różnych dziwacznych sprzętów, z małą kanapą pod oknem. Na stolikach po prawej stronie stały świeże kwiaty i stos nowych kartek z życzeniami powrotu do zdrowia.
Starałem się usiąść, ale zakręciło mi się lekko w głowie. Jęknąłem i dotknąłem swojej czaszki dłonią. Zamarłem zaskoczony, bo zamiast swoich ciemnoblond włosów napotkałem ciasno przylegający do skóry bandaż.
Powoli przesunąłem się w nogi łóżka i wziąłem do ręki swoją kartę. Napisane na niej było, że dwa dni temu przeszedłem operację usunięcia skrzepu krwi w mózgu.
Czyli... usunęli mi go i dalej żyłem? Nie umarłem?
Zachciało mi się płakać i śmiać jednocześnie. Ze szczęścia rzecz jasna. No bo to była dobra nowina. Żyłem. Oszukałem Śmierć!
Siedziałem przez niecałe pięć minut sam w sali, gdy zacząłem się nagle zastanawiać, co zrobił Uber po tym jak straciłem przytomność. Słyszałem jak wykrzykuje moje imię. To dzięki jego głosowi wyrwałem się z tej nicości.
Tylko gdzie on jest? Znienawidził mnie za moje kłamstwa?
Westchnąłem i pogłaskałem się po głowie. Kurcze, ogolili mnie na łyso. Będę wyglądać jak kretyn.
Drzwi do sali nagle się otworzyły. Z progu pokoju patrzyła na mnie Lili ze łzami w oczach i Pan Bibliotekarz, trzymając w ręce kwiaty. Na mój widok zmieszał się trochę, a Szurnięta Lili rzuciła się na mnie, mocno ściskając.
- Ueee! - zapłakała. - Tak się martwiłam!
Płakała mi w ramię, a Bibliotekarz położył kwiaty w nogach łóżka.
- Dobrze, że się wybudziłeś - stwierdził rzeczowym tonem. - Dyrektor nas powiadomił o twoim nagłym... wypadku i potrzebie operacji. Nie mogliśmy przyjechać od razu.Przepraszamy.
- Nie, nic się nie stało - zapewniłem energicznie. - To... nic takiego. Nie musieliście.
- Owszem, musieliśmy - potrząsnęła głową zapłakana Lili. - Jesteśmy przyjaciółmi, tak? Nie mogę cię zostawić samego!
Uśmiechnąłem się lekko.
- Arigato - szepnąłem.
- Nie wiem co to znaczy, ale chyba coś miłego - parsknęła Lili, wycierając łzy.
Bibliotekarz rzucił jeszcze parę krótkich uwag i zdań, a potem chyłkiem się wycofał, mówiąc, że zaczeka na Lili w aucie. To on ją tu przywiózł i miał ją odwieźć.
- Tak się cieszę, że mnie odwiedziłaś - zapewniłem ją. - To miłe.
Wyszczerzyła zęby w uśmiechu.
- Tak, tak - mruknęła. - Po prostu strasznie się bałam, że możesz umrzeć... To było okropne uczucie.
Przez parę minut rozmawialiśmy. Lili zdawała mi krótki raport na temat tego co się dzieje w szkole. O tym, że Jodie znalazła sobie chłopaka, dyrektor oszalał, bo chodził w różowym kimono(damskim) a reszta nauczycieli przejmowali się moim stanem. Ponoć do szkoły wrócił też Vinnie.
- A... co z Davidem? - spytałem cicho.
- Policja czeka tylko i wyłącznie na twoje zeznania - powiedziała. - Jesteś kluczowym oskarżycielem. Twój ojciec zrobił ogromną aferę na cały stan - wyznała konspiracyjnym szeptem. - Nie zamierza puścić mu tego płazem.
- Ja też nie. Chcę żeby zgnił w więzieniu za to co mi zrobił - wyszeptałem. - To gnój. To wszystko jego wina.
Lili pokiwała głową. A potem spytała co się wydarzyło między mną a Uberem.
- On... dowiedział się o Hincie. A co? - zmarszczyłem brwi.
- Cóż... przyszedł do szkoły, nawet się ze mną nie przywitał, od razu poszedł do dyrektora.
- Po co? - zdziwiłem się.
- On rzuca szkołę, Matt. Przeprowadza się do Colorado.
*
Kolejne dni byłem jak zombie. Ludzie przychodzili mnie odwiedzić, uśmiechali się, żartowali, a ja jedynie odpowiadałem im półgębkiem. Nie chciałem jeść, bo nie miałem ochoty. Hinta, który był przy mnie cały czas, na siłę wmuszał we mnie jedzenie. Lekarze mnie badali, ale ja nie słuchałem ich gadań. Byłem zamulony, leżałem na łóżku i gapiłem się w sufit.
Bo nie miałem na nic siły i ochoty.
Odkąd dowiedziałem się, że Uber się przeprowadza, nie potrafiłem normalnie funkcjonować. Po prostu nie wierzyłem w to. Nie wierzyłem, że był na mnie tak zły, że aż mnie zostawił. Hinta starał się ponoć z nim skontaktować, ale on nie odbierał, a jego rodzina nie przekazywała żadnych rozmów.
Dobijało mnie to...
Hinta kupił mi parę fajnych czapek, bo zgadł, że nie będę chciał chodzić z łysą głową, a na dodatek tak zalecali lekarze. By było mi ciepło. Jak się okazało, rodzice w ostatniej chwili zgodzili się na tą operację. Gdyby nie to, umarłbym. Na szczęście przerazili się i podpisali odpowiednie papiery.
Anabel odwiedzała mnie codziennie. Nawet po oświadczeniu, że nie umrę, nie przestała się mną nagle przejmować. Jakby ją i rodzinkę oświeciło. Ale mimo to miałem wszystko gdzieś.
- Matt, musisz jeść. Musisz żyć dalej - mówił do mnie Hinta. - Nie mogę patrzeć jak się tak marnujesz. Proszę cię, Matt...
Odwiedziła mnie policja i prokurator. Powiadomili mnie o dacie rozprawy. Stawiłem się na niej, w tym samym dniu co wypisali mnie ze szpitala.
Hinta, rodzice i Lili otaczali mnie ściśle, jakby bali się, że zaraz spadnie na mnie meteoryt i umrę im w tej chwili. Wszyscy byliśmy ubrani w ciemne, eleganckie ciuchy. Ja miałem na sobie dżinsy i koszulę z krawatem, a na głowie ciemną czapkę z pomponem. Stałem gapiąc się w czubki swoich butów, gdy wprowadzili wściekłego Davida.
Wyglądał... marnie. Chudszy, z średnio widocznymi sprawkami pobicia, z ręką i kostką w gipsie. Gdy mnie dostrzegł, zaśmiał się szyderczo i zatrzymał.
- Myślisz, że mnie zamkną? - prychnął, a Hinta po mojej prawej zacisnął dłonie w pięści. - Chyba sobie żartujesz. Jeszcze dzisiaj będę wolny. Jeszcze dzisiaj cię dorwę.
- Ty mały gnoju - syknął mój ojciec, zamachując się, ale uprzedziła go Lili.
Po korytarzu rozniosło się głośne plaśnięcie. Na policzku Davida widniał czerwony ślad ręki mojej Szurniętej przyjaciółki. Wyglądała jakby miała zaraz wybuchnąć. Niemal widziałem parę lecącą jej z uszu.
- Ty... Nie pieprz mi tutaj! - krzyknęła na cały korytarz. - Jesteś głupim kapciem, a kapcie i dzieci głosu nie mają! Więc morda, pasztecie!
Policjant złapał zdziwionego Davida za skute dłonie i pociągnął w kierunku sali. Zerknąłem na Lili, która dalej wyglądała na rozwścieczoną i bąknąłem ciche "dziękuję".
Wezwali nas na salę. Weszliśmy, każdy z nas podenerwowany, ale ja najbardziej. Starałem się zaprzątać swój umysł czymś kompletnie innym. Na przykład wspominałem to, co powiedzieli mi lekarze, gdy przyszli mnie zbadać już po operacji.
- No, chłopcze, masz szczęście - powiedział jakiś starszy mężczyzna z wąsikiem ala Adolf Hitler. - Naprawdę wielkie szczęście.
- Musimy wykonać jeszcze parę dokładnych badań zanim w ogóle zaczniemy rozmyślać nad tym, czy cię wypuścić do domu - dodał inny lekarz, o wiele młodszy od Adolfa. - Jeśli wszystko pójdzie dobrze, nie będziemy cię tu zatrzymywać.
- Możesz mieć migreny, zawroty głowy i inne dolegliwości tego typu. To się zdarza - mruknął Hitler. - Nie obawiaj się tego, ale jeśli to będzie się nasilało, to będzie zbyt uciążliwe, musisz się z tym zgłosić do nas.
- Nie będziesz miał już tych urojeń, więc powinieneś mieć łatwiejsze życie.
Łatwiejsze życie, ta?
Bez jaj.
Usiadłem na wygodnym krześle przy prokuratorze. Po drugiej stronie siedział David, który gromił mnie wzrokiem, chociaż jego adwokat szeptał mu coś na ucho. Ojciec mojego eks siedział za nim i rozmawiał z ludźmi, których nigdy w życiu nie widziałem na oczy.
Czekaliśmy na sędzie. Gapiłem się na swoje dłonie, byleby nie na Davida. Myślałem o czymś kompletnie innym, byle by tylko sobie nie przypominać tych okropnych scen.
Byłem żałosny. Wiedziałem to doskonale...
- Proszę wstać, sędzia Arthur U'Witckiel idzie - krzyknął na całą sale jakiś strażnik.
Posłusznie wstaliśmy. Na swoim miejscu usiadł ciemnoskóry sędzia. Rozłożył jakieś teczki i przesunął znudzonym wzrokiem po nas wszystkim.
- Proszę usiąść. Otwieram sprawę oskarżonego o gwałt i pobicie Davida Veaka.
Ha! W końcu się sku****l doigrał! No i Lili mu pięknie zdzieliła z liścia... i ten tekst - bezcenny. teraz będę mieć przez jakiś czas tego... kapcia w głowie xD YeeeY, Matt'i żyje... kurcze, super.. tylko niech się teraz nie załamuje, tym bardziej, że Uber... kurde, chyba nie przyjął najlepiej tej wiadomości, skoro zmienia szkołę i wyjeżdża, a niby mówił, ze tak kocha itp. wrr... =.= Nie zasługiwał na Matt'a! Żeby zostawić biedactwo w TAKIM momencie?! Jasne, fajnie, że stanął po jego stronie, że pobił Davida za jego krzywdy, ale co z tego, skoro zwiał kiedy dowiedział się, że Hinta jest jego bratem...? Do tego bez słowa wyjaśnienia, jak tchórz... wrrr... stracił mój szacunek. No... to teraz Pan Bibliotekarz, co to się zmieszał, ma swoje pięć minut i lepiej niech ich nie zmarnuje bo go znajdę! XD Uh... Matt powinien teraz o siebie zadbać, o swoje zdrowie, życie osobiste, i zdrowie psychiczne... fajnie, że rodzinka się nim przejmuje.... szkoda (prócz Hinty, rzecz jasna), że dopiero teraz... kiedy cos mu się działo, ale plus jest taki, że interesują się nim nadal po operacji, odrobinkę zyskali w moich oczach. Matt potrzebuje teraz żeby ktoś bliski przy nim był, cieszę się, że ma Hinte i Lili, szkoda, że Uber zwiódł, ale z drugiej strony... jeśli pogadał z Hintą, to mu się nie dziwię... ale i tak, mógł coś powiedzieć. Teraz tylko czekać na koniec rozprawy i mam nadzieję, że Davida wsadzą do pierdla na dłuuuugie lata i sie na własnej skórze przekona jak to jest być czyjąś zabawką i ktoś go tam porządnie w obroty weźmie i zobaczy co to znaczy gwałt. Weny życzę i czekam na kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuń