No i jest kolejny rozdzialik. Cieszycie się, cieszycie?
32
Za cholerę nie wiem dlaczego zgodziłem pojechać do więzienia, gdzie siedział David. Czy ja naprawdę aż tak miałem nawalone w głowie? A może po prostu był to wynik szoku, który spowodował mężczyzna, przedstawiając się jako adwokat mojego eks?
Sam już nie wiedziałem.
Celnik zaprowadził mnie do pomieszczenia z jednym rzędem ławek z szybami i krzesłami po oby stronach. Miejsca jak prosto w filmach. Nigdy nie byłem w więzieniu, więc wszystko tu była dla mnie całkowicie nowe.
Usiadłem na twardym krześle naprzeciwko czekającego na mnie już Davida. Chłopak wyglądał stosunkowo dobrze. Musieli go tu dobrze karmić, a on sam musiał trzymać się z głową uniesioną ku górze.
- Cześć, Matt - odezwał się jako pierwszy.
Westchnąłem cicho, czując jak coś pulsuje mi w głowie. Obiecałem sobie, że muszę iść do lekarza by się zbadać, bo to mogło być coś poważnego.
- Cześć, David. Czego chciałeś?
- Porozmawiać.
- Tyle to ja wiem - powiedziałem, patrząc na niego jak na kretyna. - Tylko o czym?
Przez chwilę gapił się na mnie bez słowa, z całkowicie nieodgadniętą miną. W tej chwili naprawdę chciałbym wiedzieć o czym David myśli. Zaoszczędziłoby mi to szoku, którego po jego słowach doznałem.
- Uber nie jest taki jaki uważasz.
Zmarszczyłem brwi i zacisnąłem palce na koszulce.
- O co ci chodzi? - spytałem, niemal warknąłem.
- Uber jest kompletnie inny. Nie dziwi cię to, że Hinta jest tak bardzo przeciwny waszemu związkowi?
Otworzyłem szeroko oczy, a on cicho przeklął, jakby właśnie palnął jakąś okropną głupotę.
- Skąd wiesz, że...
David wytarł dłonie w pomarańczowy strój więzienny - trzeba przyznać, że dobrze w nim wyglądał, to stwierdzenie aż mnie samego zaskoczyło - i nerwowo zerknął na stojących ochroniarzy przy ścianie.
- Hinta... Hinta mnie przedwczoraj odwiedził. Rozmawiałem z nim.
Byłem tak zszokowany, że nie potrafiłem się wyrazić. Po prostu się na niego gapiłem jak ułomny.
- Wypytywał mnie o Ubera, gdy chodziliśmy jeszcze do szkoły. Pytał mnie o ciebie, o to co się między nami wydarzyło. Był całkowicie spokojny w stosunku do mnie. Ale gdy mówił o Uberze, z jego oczu niemal sypały się iskry.
Zamrugałem, bo oczy zaczęły mnie piec.
- Wiem, że mi nie uwierzysz, ale muszę cię jakoś przekonać. Uber to skurwiel. Nie zdziwię się, jeśli chce się odgryźć na Hincie za to co on mu zrobił. Jeżeli chce zranić Hinte, wystarczy mu, że zrani ciebie, Matt.
- Nie wierzę ci... - wykrztusiłem. - Nie jest w stanie ci uwierzyć, szczególnie, że sam mnie oszukiwałeś, a potem zgwałciłeś. Wiesz, że śnisz mi się po nocach?
Chłopak drgnął, ale dalej patrzył mi prosto w oczy.
- Nie wiem co ja tu robię, czemu dałem się tutaj zaciągnąć, skoro boję się ciebie jak nigdy. Boję się nawet zasnąć, bo wiem, że odwiedzisz mnie w koszmarach. Popatrz na moje dłonie - pokazałem mu obandażowane ręce. - Miałem majaki. Widziałem cię w lustrze. Rozwaliłem je, bo nie chciałem cię widzieć nigdy więcej.
- Matt... - zaczął, lecz mu przerwałem.
- To już nie ma sensu. Wiem, że chcesz się zemścić za to, że tutaj siedzisz, za to, że rozwaliłem ci reputację. Ale ja ci nie uwierzę. Znam Ubera. On nie jest zdolny do takich kroków. On mnie kocha.
- Ja też mówiłem, że cię kocham! - syknął, a ja się wzdrygnąłem. - Też cię zapewniałem, że jesteś tym jedynym, że zawsze będę przy tobie. A teraz co? Aż tak mu ufasz?!
- Tak...
- To dlaczego on zniknął, gdy tylko dowiedział się, że Hinta jest twoim bratem? Gdyby cię kochał, zostałby i by z tobą porozmawiał, a nie uciekał do Colorado! I dlaczego wrócił akurat wtedy, kiedy dowiedział się, że sprawa się skończyła.
- On nie wiedział, kiedy była rozprawa - zacząłem go bronić. - Ja musiałem mu powiedzieć o wyniku.
David zaśmiał się szyderczo i oparł się nonszalancko plecami o zimne oparcie metalowego krzesła.
- I ty w to wierzysz? - prychnął. - On doskonale wiedział o tej rozprawie i jaki był jego wynik. Jego starsza siostra była jedną z przysięgłych i informowała go o każdym posunięciu sędziego.
- Niemożliwe... Odbiło ci! - wyszeptałem drżąco.
- Nie, Matt. To wszystko prawda.
- Nie! Niemożliwe! - krzyknąłem i zerwałem się z miejsca. - Kłamiesz! Zawsze kłamałeś! Nie wierzę ci, kłamco!
Zakręciło mi się nagle w głowie. Poczułem ogromny ból w dolnej części brzucha i u podstawy czaszki. Złapałem się krawędzi stolika, ale grawitacja była zbyt silna. Upadłem na ziemię, jak przez mgłę widząc podbiegających do mnie ochroniarzy, a także niewyraźnie słysząc wrzaski Davida, który wołał kogoś o pomoc, a także krzyczał moje imię. Zanim straciłem przytomność, usłyszałem jego przenikliwy wrzask:
- MATT! MATT!
***
O mój Boże...
Wszystko mnie bolało.
Nie mogłem ruszać żadnymi kończynami. Chciałem unieść lub chociaż przechylić głowę, ale za bardzo mnie bolało. Miałem wrażenie, że zaraz umrę.
A może...
Może to i lepiej, bo nie czułbym bólu...
Och, tak bardzo nie chcę czuć.
Błagam, Boże, zlituj się nade mną.
A jeżeli nie ty, chociaż niech Szatan wreszcie mnie do siebie zabierze, bo nie wierzę, by w Piekle mogłoby być gorzej niż teraz.
A może jestem w Piekle i dlatego mnie wszystko boli? Uch.. Ale dlaczego nie mogę się ruszać?
Wokół mnie była sama ciemność. Starałem się skupić na wyostrzeniu wzroku lub poruszeniu się, bo nie chciałem rozmyślać o Uberze, Hincie i wizycie u Davida. Nie wierzyłem w żadne jego słowo, ale... Po prostu już nie wiedziałem co myśleć. Co robić. To było zbyt trudne.
***
Nie wiem ile czasu minęło zanim zdołałem poruszyć palcami u rąk, a następne u nóg. W końcu uchyliłem powieki na tyle, by dostrzec przenikliwe białe światło i zarysy pomieszczenia, w którym się znajdowałem. Była to jedna ze sterylnych sal szpitalnych. Cholera. A więc znowu byłem w szpitalu. Miałem tylko nadzieję, że nic poważnego.
Przechyliłem głowę na bok, bo zauważyłem czyiś ruch.
- U... Ube...r? - wycharczałem przez zaciśnięte gardło.
- Przykro mi, ale nie jestem Uberem - odparł znajomy mi głos. - Jestem bibliotekarzem z twojej szkoły, Matt. Ubera tutaj nie ma. Lili poprosiła mnie, bym z tobą posiedział przez noc, podczas gdy ona zmyje głowę twojemu bratu i chłopakowi.
- N..noc?
- Tak, jest druga dwadzieścia.
- Przep... prze...praszam - wyszeptałem słabym głosem. Miałem wrażenie, że moje gardło to jeden wielki papier ścierny.
- Nie przepraszaj - odparł pan Bibliotekarz. - Lili mnie poprosiła, więc to robię. I tak nie miałem nic innego do roboty.
- Przepraszam...
- Powiedziałem, że nie musisz.
- Ale jednak... przepraszam.
- Och, Matt -westchnął i pogłaskał mnie po czole. - Zamknij oczy i się prześpij.
Skinąłem krótko głową. Potem przymknąłem oczy i oddałem się w ręce boga snu.
No...i tak ma być! Jeden rozdzialik, drugi rozdzialik i życie staje się piękne! ^^
OdpowiedzUsuńCieszę się, że wreszcie się za to zabrałaś...ale i tak przyjedź - miło by było ;D
No...powodzenia z pisaniem, ja też spróbuję troszki popracować, ale mam straszny tydzień...2 sprawdziany, projekt, 2 rozdziały do napisania i jeszcze chcę porysować ;-; Masakra ;-; Ale z twojej pracy baaaardzo się cieszę i powodzenia dalej (by rozdzialiki pojawiały się tak często, jak ostatnio) ;D
Masakra tak dawno tu nie zaglądałam D: a tu się okazuje że nowe rozdziały D: jestem zła na siebie że straciłam tego bloga na jakiś czas D: ja chcę więcej *.*
OdpowiedzUsuńWooow... Albo mam strasznie zryty humor,albo to było naprawdę, NAPRAWDĘ poruszające ;-; Ehh... Czekam na więcej bo aż mnie coś ssie od środka >.</^^
OdpowiedzUsuń~Yume
Witaj, witaj,
OdpowiedzUsuńprzez chwilę zastanawiałam o co chodzi z tym pomysłem, ale po tym rozdziale już wiem... co do twojej prośby spróbuje to zmienić, choć powiem szczerze, że robię to automatycznie, ale naprawdę się postaram..., a skoro coś do mnie skrobnęłaś, to ja ponownie Ciebie zapytam o Twoje inne opowiadanie, czy je będziesz kontynuować, bo szczerze powiedziawszy bardzo mi się tematyka zwłaszcza „miłość jak na wojnie” podoba...
rozdzialik fantastyczny, rozmowa z Danielem, choć tutaj zastanawia mnie to, że Hinta rozmawiał z Davidem... Matt się nie powinien denerwować, bo to jest właśnie skutek tego...
oczywiście weny życzę i pomysłów
Pozdrawiam serdecznie