Mam nadzieję, że jak na razie początek się podoba. Jeszcze konkretnie nie wiem o co chodzi w tym wszystkim, bo wszystko wymyślam na poczekaniu. Ale wiadome jest jedno. To je jeno Yaoi :)
Rozdział 2
Zaskoczony przez chwilę stałem po prostu i nic nie robiłem. David wsunął mi język w usta i zaczął penetrować moje podniebienie. Był strasznie zachłanny, taki gorący... Czyli taki jakiego go zapamiętałem.
Oderwałem się od niego, rozglądając się panicznie w okół na szczęście nikogo nie było, nie licząc zezowatej staruszki, ale ta stała plecami do nas.
- Odbiło ci? - syknąłem. - W szkole jeszcze nikt nie wie, że jestem homo. I nie mam zamiaru tego zmieniać!
Zarumieniony wydął usta.
- Jak ze sobą byliśmy to całowałeś mnie publicznie - wytknął mi.
- Mieliśmy po piętnaście lat i na dodatek robiliśmy różne dziwne rzeczy.
- Takie jak u Dereka?
Och. Miał na myśli sytuację na imprezie u naszego dobrego kumpla, Dereka, gdzie graliśmy w pokera. Jako że graliśmy w parach, razem z Davidem przegrałem. Dlatego musieliśmy rozebrać się do naga i przemaszerować przez ulicę. Ta, zrobiłem to. Zasłaniałem się kawałkiem krzaka, a David kartonem z napisem "Zbieram na dom dla mojego małego przyjaciela", który zabrał bezdomnemu z psem.
- Albo podczas zakończenia podstawówki?
Wtedy byliśmy tylko przyjaciółmi. Podstawówka była tak znienawidzona przez uczniów ostatnich klas, że na koniec pożegnaliśmy srogich nauczycieli niemal nadzy i dość wybuchowo. Dosłownie. Ja miałem na sobie tylko czarne spodenki do pływania, krawat i sandały. David i reszta chłopców podobnie. Wysadziliśmy w powietrze blok sportowy. Rzecz jasna ojciec Davida był wtedy jeszcze oficerem policji, więc wszystko dobrze się dla nas skończyło.
- Tak. Byliśmy wtedy głupi - mruknąłem. - Co nie zmienia faktu, że nie możesz mnie całować publicznie, jasne? A po za tym, nie chcę cię jak na razie znać.
- Dlaczego? - jęknął zrezygnowany.
Popatrzyłem na niego jak na chorego umysłowo. Odwróciłem się na pięcie i poszedłem na górę, do części męskiej. Wszedłem do swojego pokoju. Na szczęście Ubera nie było.
Rzuciłem się na łóżko i schowałem twarz w poduszkę. David... Że też musiał się znów w moim życiu pojawić. Głupi samolub. Nawet nie wie, jak bardzo cierpiałem i trudno mi było bez niego. Tęskniłem. Strasznie.
Przewróciłem się na bok i wlepiłem wzrok w ścianę.
Nie mogłem dać mu szansy. Nie wchodzi się do tej samej rzeki dwa razy... Chociaż można się wykąpać... Ale nie. Nie mogę i już. Nie chcę już cierpieć. Przez zdradę Davida zrobiłem się zgorzkniały i wredny dla ludzi. Nikt mnie nie obchodził. A wcześniej byłem miły. Miałem dużo przyjaciół. Ale jak David odszedł, ja się załamałem. Zmieniłem nastawienie do świata.
Łzy cisnęły mi się do oczu. Zignorowałem piekące uczucie i zacisnąłem powieki, starając się zasnąć. Tyle że nie mogłem. Mój umysł za bardzo pracował. Mijamy minuty, a ja dalej leżałem bezczynnie. Nawet kiedy było już ciemno, a Uber wrócił do pokoju, ja tylko udawałem, że śpię.
*
Z samego rana obudził mnie średniej częstotliwości hałas. Zasnąłem zaledwie godzinę wcześniej, więc przerywanie mojego snu mocno mnie zirytowało. Na dodatek Uber puścił jakiś metal.
- Odbiło ci, idioto? - fuknąłem zaspany, na siedzącego przy biurku chłopaka.
Uber jedynie zerknął na mnie kątem oka i wrócił do lektury książki. Na dodatek podgłosnił muzykę jeszcze bardziej. Wściekły zerwałem się z łóżka i rąbnąłem pięścią w jego odtwarzacz, który natychmiastowo się wyłączył, a szkiełko w nim pękło. Uber złapał mnie za ramię i powalił na ziemię, przyciskając mnie biodrami. Siedział mi okrakiem na brzuchu, kolanami dotykając moich ramion, a ręce boleśnie wykręcając.
- Złaź ze mnie! - zawołałem piskliwie. - To boli!
- Rozwaliłeś mi odtwarzacz - odparł spokojnie.
- Bo obudziłeś mnie z samego rana, idioto!
Uber wzruszył ramionami. Patrzył na mnie niby to spokojnym wzrokiem, ale wiedziałem, że jest wkurzony. Chyba nawet mocniej niż ja, ale się opanowywał. Wyglądał tak strasznie... seksownie.
Ta nagła myśl szczerze mnie przeraziła. Otworzyłem szeroko oczy, zaciskając dłonie w pięści. Starałem się odepchnąć od siebie Ubera, ale nie miałem jak. Był zbyt silny i ciężki na dodatek.
- Uber, błagam. Zejdź ze mnie - wycedziłem.
- Ech? Czemu? - spytał zaskoczony, odchylając się w tył. - Och...
Gdy się tak odchylił, natrafił pośladkami na moją erekcję. Otworzył szerzej oczy, tak jak ja wcześniej, ale po chwili uśmiechnął się chytrze i sięgnął ręką do mojego krocza. Mój oddech przyśpieszył nagle, czując jego dotyk.
- Lubisz chłopców, Matt? - spytał z dziwnym wyrazem twarzy, wsuwając palce za pasek moich spodni i bokserek. - Podniecam cię teraz?
Zaskoczony przez chwilę stałem po prostu i nic nie robiłem. David wsunął mi język w usta i zaczął penetrować moje podniebienie. Był strasznie zachłanny, taki gorący... Czyli taki jakiego go zapamiętałem.
Oderwałem się od niego, rozglądając się panicznie w okół na szczęście nikogo nie było, nie licząc zezowatej staruszki, ale ta stała plecami do nas.
- Odbiło ci? - syknąłem. - W szkole jeszcze nikt nie wie, że jestem homo. I nie mam zamiaru tego zmieniać!
Zarumieniony wydął usta.
- Jak ze sobą byliśmy to całowałeś mnie publicznie - wytknął mi.
- Mieliśmy po piętnaście lat i na dodatek robiliśmy różne dziwne rzeczy.
- Takie jak u Dereka?
Och. Miał na myśli sytuację na imprezie u naszego dobrego kumpla, Dereka, gdzie graliśmy w pokera. Jako że graliśmy w parach, razem z Davidem przegrałem. Dlatego musieliśmy rozebrać się do naga i przemaszerować przez ulicę. Ta, zrobiłem to. Zasłaniałem się kawałkiem krzaka, a David kartonem z napisem "Zbieram na dom dla mojego małego przyjaciela", który zabrał bezdomnemu z psem.
- Albo podczas zakończenia podstawówki?
Wtedy byliśmy tylko przyjaciółmi. Podstawówka była tak znienawidzona przez uczniów ostatnich klas, że na koniec pożegnaliśmy srogich nauczycieli niemal nadzy i dość wybuchowo. Dosłownie. Ja miałem na sobie tylko czarne spodenki do pływania, krawat i sandały. David i reszta chłopców podobnie. Wysadziliśmy w powietrze blok sportowy. Rzecz jasna ojciec Davida był wtedy jeszcze oficerem policji, więc wszystko dobrze się dla nas skończyło.
- Tak. Byliśmy wtedy głupi - mruknąłem. - Co nie zmienia faktu, że nie możesz mnie całować publicznie, jasne? A po za tym, nie chcę cię jak na razie znać.
- Dlaczego? - jęknął zrezygnowany.
Popatrzyłem na niego jak na chorego umysłowo. Odwróciłem się na pięcie i poszedłem na górę, do części męskiej. Wszedłem do swojego pokoju. Na szczęście Ubera nie było.
Rzuciłem się na łóżko i schowałem twarz w poduszkę. David... Że też musiał się znów w moim życiu pojawić. Głupi samolub. Nawet nie wie, jak bardzo cierpiałem i trudno mi było bez niego. Tęskniłem. Strasznie.
Przewróciłem się na bok i wlepiłem wzrok w ścianę.
Nie mogłem dać mu szansy. Nie wchodzi się do tej samej rzeki dwa razy... Chociaż można się wykąpać... Ale nie. Nie mogę i już. Nie chcę już cierpieć. Przez zdradę Davida zrobiłem się zgorzkniały i wredny dla ludzi. Nikt mnie nie obchodził. A wcześniej byłem miły. Miałem dużo przyjaciół. Ale jak David odszedł, ja się załamałem. Zmieniłem nastawienie do świata.
Łzy cisnęły mi się do oczu. Zignorowałem piekące uczucie i zacisnąłem powieki, starając się zasnąć. Tyle że nie mogłem. Mój umysł za bardzo pracował. Mijamy minuty, a ja dalej leżałem bezczynnie. Nawet kiedy było już ciemno, a Uber wrócił do pokoju, ja tylko udawałem, że śpię.
*
Z samego rana obudził mnie średniej częstotliwości hałas. Zasnąłem zaledwie godzinę wcześniej, więc przerywanie mojego snu mocno mnie zirytowało. Na dodatek Uber puścił jakiś metal.
- Odbiło ci, idioto? - fuknąłem zaspany, na siedzącego przy biurku chłopaka.
Uber jedynie zerknął na mnie kątem oka i wrócił do lektury książki. Na dodatek podgłosnił muzykę jeszcze bardziej. Wściekły zerwałem się z łóżka i rąbnąłem pięścią w jego odtwarzacz, który natychmiastowo się wyłączył, a szkiełko w nim pękło. Uber złapał mnie za ramię i powalił na ziemię, przyciskając mnie biodrami. Siedział mi okrakiem na brzuchu, kolanami dotykając moich ramion, a ręce boleśnie wykręcając.
- Złaź ze mnie! - zawołałem piskliwie. - To boli!
- Rozwaliłeś mi odtwarzacz - odparł spokojnie.
- Bo obudziłeś mnie z samego rana, idioto!
Uber wzruszył ramionami. Patrzył na mnie niby to spokojnym wzrokiem, ale wiedziałem, że jest wkurzony. Chyba nawet mocniej niż ja, ale się opanowywał. Wyglądał tak strasznie... seksownie.
Ta nagła myśl szczerze mnie przeraziła. Otworzyłem szeroko oczy, zaciskając dłonie w pięści. Starałem się odepchnąć od siebie Ubera, ale nie miałem jak. Był zbyt silny i ciężki na dodatek.
- Uber, błagam. Zejdź ze mnie - wycedziłem.
- Ech? Czemu? - spytał zaskoczony, odchylając się w tył. - Och...
Gdy się tak odchylił, natrafił pośladkami na moją erekcję. Otworzył szerzej oczy, tak jak ja wcześniej, ale po chwili uśmiechnął się chytrze i sięgnął ręką do mojego krocza. Mój oddech przyśpieszył nagle, czując jego dotyk.
- Lubisz chłopców, Matt? - spytał z dziwnym wyrazem twarzy, wsuwając palce za pasek moich spodni i bokserek. - Podniecam cię teraz?
Napis na kartonie mnie rozwalił. A metafora z rzeką... głębokie... nie załapałam -_-
OdpowiedzUsuń