czwartek, 22 sierpnia 2013

006

Z dedykacją dla Gupia ;-; i Brudny toster (brudny, ale fajny, nie?)


Rozdział 6

Lekcje były okropne. Wszyscy nauczyciele szybko uwinęli się z przywitaniem, a potem już tylko wzory, równania i inne takie. Łatwo nie będzie. Ale obiecałem sobie, że jakoś dam radę. Byłem mądry (chyba).
 Na przerwach między zajęciami zaczepiali mnie różni ludzie. Głównie to były dziewczyny, które wypytywały mnie skąd jestem i tym podobne. Jedna nawet, tuż przed matematyką, podeszła do mnie i poprosiła o rozmowę w ustronnym miejscu. Wiedziałem doskonale do czego zmierza.
- Jestem Jodie - powiedziała lekko zarumieniona, gdy weszliśmy do niemal pustej biblioteki.
- Matt Hiteku - odparłem z delikatnym uśmiechem. Może po zerwaniu z Davidem stałem się wredny, ale jednak dla dziewczyn, szczególnie tak nieśmiałych na jaką wyglądała Jodie, byłem miły i opanowany. Nie miałem zamiaru jej straszyć.
- Wiem - pokiwała głową. - W szkole dużo się o tobie już mówi, chociaż to dopiero pierwszy dzień nauki.
 Zmarszczyłem zdziwiony brwi.
- A co mówią? - zagadnąłem.
- No głównie, że jesteś chłopakiem, a wyglądasz jak dziewczyna.
Ta. Spodziewałem się tego.
- I też to, że podobasz się swojej płci - wyszeptała.
Uber i David. Zabije.
- Jesteś gejem? - spytała jednym tchem, rumieniąc się jeszcze bardziej.
Miałem do wyboru dwie opcje. Skłamać lub powiedzieć prawdę i mieć to wszystko już za sobą. Wybrałem to drugie.
Jej oczy rozszerzyły się ze zdziwienia, a usta uchyliły. Wyglądała... słodko.
- Whoah! Naprawdę?! I nie wstydzisz się tego mi mówić?
- Właśnie sobie uświadomiłem, że gdybym powiedział "nie", musiałbym wszystkich oszukiwać i się ukrywać ze swoją orientacją. A nie chcę żyć w ciągłym strachu, że ktoś mnie nakryje... O mój Boże... Jak ja mądrze mówię!
Jodie pokiwała głową na znak, że się ze mną zgadza. Miła jest.
*
Po zakończonych lekcjach poszedłem do gabinetu dyrektora, tak jak mi kazał. I co zastałem? Mikołaja uprawiającego jogę.
- Och, Matt! - zawołał dyrektor, wyginając nogę pod niemożliwym kątem. Aż mu coś chrupnęło w stawie. - Jak tam zajęcia?
Chrup.
- Dobrze...
Chrupu, chrup!
- To miło, ho, ho, ho! - zaśmiał się. CHRUP. - Klucze masz na moim biurku. Tak jak prosiłeś, masz jednoosobowy pokój. Jest na samej górze męskiej części. Mało tam osób, chyba z tobą tylko cztery, więc będziesz miał dużo spokoju.
Strzyknęło mu w karku, na co on aż zaskowyczał, ale po chwili już śmiał się tym swoim typowym Ho, ho, ho.
 Wyminąłem tą wielką kulę na cienkiej karimacie i zabrałem kluczyk z jego dużego biurka. Podziękowałem uprzejmie i wyszedłem z gabinetu, modląc się, o siłę do Boga.
Jak dotąd myślałem, że spotkało mnie szczęście, bo Uber i David dali mi spokój na czas zajęć, ale jak wszedłem do pokoju, moje wielkie happy wyparowało.
- Matt, pogadajmy - zaproponował Uber.
Z zawziętą miną go minąłem i podszedłem do swojej szafki.
- Naprawdę nie wiem, co mi wczoraj odbiło. David mnie wkurzył. Ja... Z natury jestem taki, że uwielbiam rywalizować. Po prostu... Ej, co ty robisz?
Właśnie chowałem ciuchy do wyjętej walizki. Uber zaskoczony podszedł bliżej i złapał mnie za rękę.
- Co ty robisz? - spytał znowu.
- Pakuję się, nie widać? - warknąłem, szarpiąc się.
- Czemu?
- Przenoszę się! Nie mam zamiaru być w jednym pokoju z takim gburem jak ty, Uber.
Wyrwałem rękę i powróciłem do pakowania swoich rzeczy. Byłem wściekły. Na cały świat. Fakt, że odkryłem, iż Uber był chłopakiem Hinty znów uderzył mi do głowy. Czemu? Dlaczego nic mi nie powiedział?! No czemu?!
- Matt! - zawołał Uber. - Przecież nikt nie każe ci się przenosić! Możemy przecież się unikać. Nie będę cię już nagabywał, obiecuję.
Popatrzyłem na niego morderczym wzrokiem, że aż się wzdrygnął.
- Wolę nie ryzykować - syknąłem, podchodząc do biurka i zabierając swoje książki. - Tak jak mówiłem, nie chcę znać kogoś takiego jak ty, który wykorzystuje słabszych i na...
Przerwałem, bo Uber złapał mnie za kark i odwrócił do siebie. Odchylając moją głowę w tył, wpił się w moje usta. Zadrżałem mimowolnie, bo mi się podobało jak całował.
 - Lubisz to, prawda? - szepnął, puszczając mnie. Obydwoje lekko dyszeliśmy. - Więc nie gadaj o wykorzystywaniu.
- Robisz to bez mojego pozwolenia! - krzyknąłem i kopnąłem go w krocze. Zgiął się w pół i zajęczał, łapiąc się za genitalia.
- Moje jajka... - powiedział piszczącym głosem.
- Nigdy więcej mnie nie dotykaj, baka!(każdy wie co to Baka, prawda, prawda? dop.aut.)
Zgarnąłem ostatnie rzeczy i rzuciłem na biurko kluczyk do tego pokoju. Złapałem walizkę i wyszedłem, zostawiając jęczącego o swoich jądrach Ubera.
Nie było mi go żal. Ani trochę. Irytował mnie i denerwował. Był z niego taki duży, upierdliwy plankton. Baka, baka, i jeszcze raz BAKA!
Wpadłem na najwyższy szczyt części męskiej i zacząłem szukać swojego pokoju. Faktycznie panowała tu cisza, nie tak jak gwar piętro niżej. Moje drzwi znajdowały się na samym końcu. Włożyłem kluczy, i przekręciłem.
 Mój nowy pokój miał duże wymiary. Widać było, że był stworzony dla odludków z dużych rodzin tak jak ja. Miałem biurko przy oknie, po obydwu jego stronach szafki. Łóżko było szersze niż to na dole, z pachnącą, zieloną pościelą. Dwie małe komódki były przyozdobione tykającym zegarkiem i pustą ramką na zdjęcie. Pod stopami miałem czystą, ciemnozieloną wykładzinę. Ściany miały kolor śnieżnobiały, bez ozdób.
Uznałem, że będzie mi tu fajnie.
Po rozpakowaniu usiadłem na miękkim łóżku. Aż chciało się zasnąć. Tyle że za dziesięć minut obiad, a ja chciałem jeszcze zadzwonić do Hinty.
- Moshi Moshi?(nie mam pojęcia czy dobrze piszę, coś mnie naszło, za błędy przepraszam dop. aut.) - odezwał się po trzecim sygnale.
- Aniki!
Z Hintą często rozmawiałem mieszanką angielskiego i japońskiego. No cóż. Różni rodzice, tak? Moja matka to Japonka, ojciec Amerykanin. Dwie różne kultury, człowieku.
- Cześć, nii-chan - zaśmiał się. - Jak tam szkoła?
- Okropna! - jęknąłem. - Totalna masakra, aniki.
- Czemu? - spytał zdziwiony. Był chyba w pracy, bo w tle słyszałem gwar i stukot szklanek.
- Bo jest tu David!
 Zapadła cisza. Mogłem sobie tylko wyobrazić minę Hinty. Kiedy David mnie zostawił, musiałem powstrzymywać przyszywanego brata, by nie poszedł do niego i nie zabił.
- Uczy się w tej samej szkole? - spytał cicho.
- Hai! To okropne. A wiesz co on wymyślił? - I opowiedziałem mu o naszym spotkaniu i o tym co mi powiedział.
- A to ...
 Nie dokończył, bo pewnie jego rozmowie przysłuchiwała się jego szefowa. Kiedyś ją poznałem. Była to patyczkowata kobieta z hakiem zamiast nosem.
- A czy po za tym... jest wszystko ok? - burknął.
Otworzyłem usta z zamiarem powiedzenia mu o Uberze, ale z mojego gardła nie wydobyło się żadne słowo. Chciałem pogadać z Hintą o tym chłopaku w cztery oczy. To nie była rozmowa na telefon. Musiałem się dowiedzieć, dlaczego mnie okłamywał, ale dopiero wtedy, gdy będzie na mnie patrzył.
- Tak, aniki - szepnąłem. - Wszystko ok.

2 komentarze:

  1. Kolejny świetny rozdział. c:
    I to wzruszenie z powodu dedykacji. ( 9, u 9)
    Także wielkie dzięki i mam nadzieje, że następny rozdział pojawi się w miarę szybko. \( 9 o 9)/

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za dedykację - odwdzięczę się c:
    Cieszę się że tak szybko dodajesz rozdziały,
    na obecną chwilę masz mojego ducha z głowy c:

    OdpowiedzUsuń