Przepraszam, jeśli uznacie, że ten rozdział jest słaby i ogólnie głupi. Po prostu dzisiejszy dzień był dla mnie okropny, totalnie bezsensowny. Jeszcze raz przepraszam.
Rozdział 14
Czułem się brudny. Na ciele i umyśle. Chociaż jego już nie było, ja wciąż czułem te obrzydliwe dłonie na swoim ciele. Miałem ochotę wymiotować, gdy tylko przypominałem sobie jego dotyk.
Byłem zbrukany.
W nocy straciłem przytomność. Dzięki Bogu, bo nie wiem, czy bym wytrzymał, skoro po przebudzeniu całe moje ciało boleśnie pulsowało w rytm tętna i bicia serca. Gdy leżąc nagi w skotłowanej pościeli przypomniałem sobie wszystkie szczegóły wczorajszego wieczora, nie potrafiłem powstrzymać szlochu. Płakałem, leżąc na boku i przyciskając złamaną rękę do torsu.
Nie wiem ile czasu mi minęło na zastanawianiu się, dlaczego po prostu wczoraj mnie nie zabił. Tłukłem się z myślą, że powinienem umrzeć. Że nie powinno mnie tu już być. Przecież i tak nikogo nie obchodzę. Cały świat miał mnie głęboko w dupie.
Ciągle czułem na sobie jego dotyk, zapach i okropny pot zmieszany z inną substancją. Brzydziłem się własnego ciała.
Dlaczego?
Dlaczego nigdy nie zauważyłem, jaki jest naprawdę? Czemu ślepo mu we wszystko wierzyłem. Tak jak mówił, jestem po prostu naiwny.
Żałosny.
Szczerze powiedziawszy to się bałem, że on wróci i będzie chciał znów zrobić mi krzywdę, chociaż byłem pewien, że tego bym nie wytrzymał. Nigdy w życiu. Nie chciałem przeżywać tego samego co wczoraj.
*
Pukanie do drzwi mojego pokoju wyrwało mnie z niespokojnego snu, który był przepełniony samymi koszmarami. Wzdrygnąłem się przestraszony, że to może David wrócił, ale uświadomiłem sobie, że przecież nie pukałby, prawda?
- Matt, to ja - usłyszałem słodki głosik Szalonej Lili. - Nauczycielka kazała mi do ciebie przyjść i zobaczyć co ci jest. Jesteś tam? Matt?
Zapukała znowu.
- Lili, wejdź - wychrypiałem, krzywiąc się z bólu.
Drzwi się uchyliły i zobaczyłem czuprynę dziewczyny. Na mój widok wydała cichy krzyk i wbiegła do środka.
- Jezu! Matt!
Złapała mnie za rękę, niestety tą złamaną, czyli lewą, co przyjąłem z wrzaskiem bólu. Przerażona też krzyknęła, upadając tyłkiem o ziemię. Spódniczka od mundurka zadarła się i widziałem jej różowe majtki.
Przycisnęła drżącą dłoń do ust.
- Boże... Kto ci to... Matko Boska.... Pójdę po nauczy...
- Nie! - zawołałem spanikowany, starając się usiąść. - Błagam, Lili, nie. Proszę...
Mówiąc, niemal szlochałem. Czułem się upokorzony, że dziewczyna widzi mnie w takim stanie, a nie przeżyłbym, gdyby zobaczył mnie ktoś jeszcze.
- Błagam, po prostu mi pomóż wstać i pójść do łazienki. Proszę - jęknąłem do oszołomionej nastolatki.
Z trudem się podniosła i do mnie podeszła. Dziwne. Myślałem, że jest typem, który lubi krew i ogólnie straszne rzeczy. Kurcze, przy naszym pierwszym spotkaniu chciała się ze mną pobawić w doktora z tasakiem! To nie było normalne.
Wsparty na jej ramieniu poszedłem do łazienki. Każdy krok sprawiał, że chciałem jęczeć z bólu, ale zaciskałem zęby. Lili drżała ze strachu, bo wciąż była w szoku. Pomogła mi wejść do kabiny, niechcący dotykając mojej lewej ręki. Syknąłem cicho, a ona jak oparzona cofnęła dłonie.
- Poczekaj w pokoju, proszę - wydusiłem z zamkniętymi oczami. - Nadal potrzebuję pomocy.
Pokiwała jedynie głową i wyszła. Odkręciłem zdrową ręką gorącą wodę. Myjąc się, krzywiłem się z bólu, aż w pewnym momencie znowu wybuchłem płaczem, widząc siniaki na biodrach, po wewnętrznej stronie ud i na talii. Nie potrafiłem inaczej zareagować. Po prostu byłem za słaby. Za słaby na życie.
- Lili, musisz mi pomóc - powiedziałem na tyle głośno, by mnie usłyszała.
Miałem ochotę strzelić sobie w łeb. Po raz kolejny powtarzałem sobie, jaki to jestem żałosny, prosząc o pomoc Lili. Upokarzające było to, że widziała mnie w takim stanie, po tym jak chłopak, którego kochałem przez długi czas, mnie zgwałcił. Nie mówiła tego na głos, ale doskonale wiedziałem, że domyśla się kto mi to wszystko zrobił.
- Musimy iść z tą ręką do pielęgniarki - powiedziała nieco już uspokojona Lili, gdy siedziałem ubrany na łóżku, z którego wcześniej musiała zgarnąć zakrwawioną i pobrudzoną pościel.
- Nie. Nie chcę, by jakikolwiek uczeń mnie widział - pokręciłem głową.
- Trwają lekcje - zapewniła. - Przejdziemy tak, by nikt nic nie zobaczył, obiecuję. Po prostu pozwól sobie pomóc, Matt. Nic ci nie zrobię.
*
Rękę miałem złamaną tuż pod łokciem. Tak jak podejrzewałem. Pielęgniarka rzecz jasna mnie wypytywała w drodze do szpitala, ale ja siedziałem cicho, nic nie mówiąc. Lili także nic nie mówiła.
Po tym jak zeszliśmy na dół i pokazaliśmy kobiecie moją rękę, od razu wsadziła mnie do auta by pojechać do szpitala. Lili zrobiła jej awanturę, że pojedzie razem ze mną. Bardzo jej za to w myślach dziękowałem.
Idąc przez korytarze, ciągle oglądałem się za siebie z obawy, że gdzieś tam czai się David, który zaraz na mnie wyskoczy i zrobi jeszcze większą krzywdę. Na szczęście tak nie było. Faktycznie dotarliśmy do gabinetu pielęgniarki niezauważeni.
Siedziałem teraz na kozetce w szpitalu, z lewą ręką w gipsie. Przede mną siedziała młoda lekarka.
- Matt, tak? - spytała, uśmiechając się przyjaźnie. - Powiesz mi, jak to się stało, że masz złamaną rękę?
Nie odpowiedziałem, jedynie dalej wlepiałem wzrok w gips.
- Wiem, że nie zrobiłeś sobie tego sam - rzekła. - Masz na ciele siniaki.
Zacisnąłem zdrową rękę w pięść, co nie uszło uwadze młodej lekarki.
- Powiedz, ktoś zrobił ci krzywdę, prawda? - zapytała delikatnie. - Czy ktoś zmusił cię?
Nie potrafiłem nie kiwnąć głowę. Kobieta otworzyła lekko szerzej oczy, ale zaraz potem odzyskała rezon.
- Czy to któryś z nauczycieli? - pokręciłem głową. - Uczeń?
Tutaj zamarłem, bo przypomniałem sobie, co powiedział mi David. Że mi nie popuści, jeśli kiedykolwiek komuś powiem.
- Nie! To nie tak! Ja spadłem ze schodów! Potknąłem się i spadłem! Nikt mi nic nie zrobił! - zacząłem krzyczeć przerażony, patrząc błagalnie na zaskoczoną lekarkę. - Ja sobie to sam zrobiłem! Nikt mnie do niczego nie zmusił!
- Spokojnie, spokojnie! - złapała mnie za rękę i uspokajająco pogłaskała palcami. - Spokojnie. Jesteśmy tu tylko ja i ty. Nie musisz kłamać. Możesz powiedzieć mi prawdę. Sprawca się o tym nie dowie, obiecuję. Dostanie tylko to, na co zasłużył. Nie musi wiedzieć, że to ty to powiedziałeś.
- Domyśli się - wyszlochałem, a z moich oczu poleciały łzy. - Nie mogę. Nie mogę... Ja się boję...
Wydałem z siebie zduszony szloch, obejmując się zdrowym ramieniem. Drżałem przerażony, a przed oczami stały mi obrazy poprzedniego wieczoru.
- Nie mogę...
- Spokojnie, Matt, spokojnie.
Pogłaskała mnie po głowie, czekając aż się uspokoję. Gdy to nastało, usiadła na swoim miejscu i zaczęła szukać czegoś w szufladzie zagraconego biurka.
- Proszę - podała mi wizytówkę. - To numer do mojej przyjaciółki. Jest psychologiem. Zadzwoń do niej i porozmawiaj. Pomoże ci to, naprawdę.
Schowałem karteczkę do spodni, krzywiąc się, co kobieta zauważyła. Po chwili szukania podała mi tubkę jakiegoś leku.
- Smaruj tym trzy razy dziennie siniaki. Pozwoli znieść ból i ślady szybciej znikną.
Pokiwałem głową. Wstałem powoli, a ona poklepała mnie po ramieniu.
- Przemyśl to, żeby zawiadomić odpowiednie organy. Ten ktoś musi za to zapłacić, wiesz o tym. Wróć tu za miesiąc.
- Dziękuję - wymamrotałem i wyszedłem.
Wchodze, pacze, 14 chapter. A ja na 9 skończyłam. Ty Szatanie jeden <3
OdpowiedzUsuńNo, no, no...Lili nie jest taka zła, jak się na początku wydawało c:
OdpowiedzUsuńCo do Davida, to Matt dobrze zrobił jak a razie. W takim stanie nie mógłby się obronić, a nikt inny nie miałby jak wypaplać, Że do David - nikt nie wiedzia, ale Matt powinien teraz z paralizatorem w ręku łazić, biedny :c David powinien za to beknąć i to porządnie. Cieszę się, że rozdziały przychodzą tak szybko c:
Na prawdę podziwiam cię...ja najpierw się zbieram 3 dni, potem myślę 2 dni i piszę w 1-2 dni. Nie umiałabym tak szybko pisać moich prac - szacun c:
A tak w ogóle to zapraszam też do nas http://opowiastki-zuych-kobiet.blogspot.com/ c:
Jeju jak szybko nowy rozdział :DD rozdział nie jest słaby ani nic jest po prostu spokojny nie każdy musi być jakiś szokujący XDD Zresztą, wszystko co napiszesz jest fajne lub zajebiste (jak kto woli xd) :333
OdpowiedzUsuńDługo się wstrzymywałam z daniem komentarza (Wagaruję, lepiej żeby nikt nie wiedział XD). Świetny, ale moim zdaniem za krótki. Oj Viva jeszcze rozdział, a sobie ciebie wydrukuje i postawie na półce w tomach. D: Życzę powodzenia w pisaniu, i... Uber zabij tego pip*pip*pip* Davida. D: Zabij zgnieć i zabij ( chyba się powtarzam)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na więcej! .( 9 u 9)/
Znów nie wiedziałam o notce ;A; co do poprzednich to już wiem, że napisałaś o nich w notkach innych, niż ta na głównej... których nie sprawdzam xD
OdpowiedzUsuńUhh... biedny Matt... mam nadzieję, że nie załamie się psychicznie i, że Lily mu na to nie pozwoli, jako że na ten moment tylko ona wie co się stało, no prócz Matt'a i tego skurwysyna =.= I fajna ta pani doktor... nie wypytywała na siłę i wgl., ale zdaje mi się, że lekarz ma chyba obowiązek...a .. bo ona nie wie, że został zgwałcony? Mysli, że tylko pobity? Fakt, wtedy bez jego zgody nie może zgłosić tego policji... bo gdyby podejrzewała, że go zgwałcono to wtedy bez mrugnięcia okiem i braku zgody mogłaby to zgłosić.... Trzymaj się Matt, mam nadzieję, że w kolejnym rozdziale będzie z tobą trochę lepiej... i nie czuj się brudny, wiem że trudno, ale to nie Twoja wina... biorę się za kolejny rozdział ^^
moje myśli podczas czytania tego: nie! wpadła w sidła lekarki! teraz ona wszystko z niego wyciągnie! nie! słowem, ładnie wybrnęłaś z sytuacji
OdpowiedzUsuń