niedziela, 29 września 2013

020

Więc napisałam. Nie wiem, czy coś takiego przez coś takiego mogło się stać, bo nie jestem lekarzem. I nie mam pod ręką lekarza, a internetu używam tylko do dodania rozdziału, więc nie sprawdziłam. Jeżeli się znacie i uważacie, że to niemożliwe, przepraszam. Mam nadzieję, że nie przesadziłam i rozdział się podoba. Aha, Brudny toster , proszę bardzo. Drukuj sobie, czy co tam chcesz i stawiaj na półce! Będę prze szczęśliwa. Ale uprzedzam, wyszło mu już tego opka 80 stron! OMFG. Właśnie obliczyłam, że na jeden rozdział przypadają cztery strony. Bosh, ale ze mnie kretynka...
I dodaję jeszcze narysowany przez siebie rysunek. Ktoś poznaje?

Rozdział 20

Nie wiem co mi się stało. W jednej chwili było wszystko dobrze. W drugiej wrzeszczałem, bo czułem Davida. Każdą komórką mojego ciała. Nie wiem jak, skoro go nie widziałem, ale wiedziałem, że on wtedy tam był.
Gdy Hinta starał się mnie uspokoić, do pomieszczenia wpadła lekarka z Lili. Nastolatka była zszokowana, kobieta od razu zawołała sanitariuszy, którzy przyszpilili mnie do ziemi i podali jakieś leki. Płakałem i wrzeszczałem. Po prostu...
Nie wiem. Nie potrafię tego określić.
Tak więc skończyło się na tym, że leżałem na łóżku, dosłownie do niego przykuty, skórzanymi pasami. Gapiłem się tępo w sufit.
- Zamknij się - wyszeptałem po raz kolejny.
Nie rozumiałem co się ze mną działo. Miałem urojenia. Co to jest? Jakaś cholerna schizofrenia?!
- Matt.
Podniosłem wzrok i zobaczyłem Hinte stojącego w drzwiach sali. Przyglądał mi się ze zmarszczonym czołem, zapewne zastanawiając się, czy wezwać lekarza. Chyba go wystraszyłem tym swoim atakiem znienacka. Cóż, sam byłbym przerażony swoim wyczynianiem.
- Jak się czujesz? - spytał mój brat.
Wzruszyłem ramionami.
- Dobrze. Jest dobrze, Hinta.
Pokiwał głową i zacisnął szczękę. Potem wolnym krokiem zbliżył się do mojego łóżka i przysunął sobie krzesło, by na nim usiąść.
- Co się stało? Co ja... Dlaczego tak jest? - wyszeptałem.
Hinta przymknął oczy i zwiesił głowę.
O cholera.
Coś było nie tak.
- Gdy przyszedłeś do szpitala po tym jak David cię zgwałcił... lekarka nie zbadała cię dokładnie - zaczął tłumaczyć drżącym głosem. - Od pobicia, powstał skrzep krwi, który dostał się do mózgu. Uciska na którąś tam część... nie pamiętam jaką. Ale lekarze mówią, że przez nacisk na narząd... wydaje ci się, że widzisz coś czego nie ma. Że słyszysz coś, co nie istnieje. Masz po prostu urojenia od tego skrzepu w mózgu.
Gapiłem się na niego oniemiały. Że co? Że niby mam w mózgu coś co sprawia, że mam pieprzone urojenia?!
- O czym ty gadasz, Hinta? - wydusiłem z siebie. - Wiesz, że nienawidzę takich żartów!
- Nie żartuję! - powiedział wściekły. - Ta głupia suka, lekarka, źle cię zbadała! Gdyby zrobiła to dokładniej, nie byłoby teraz komplikacji!
- Jakich komplikacji? - szepnąłem. Mimowolnie drżałem na całym ciele.
Hinta schował twarz w dłoniach, opierając łokcie na kolanach. Gapiłem się na czubek jego głowy.
- Skrzep jest w miejscu, które jest bardzo wrażliwe. Lekarze mówią, że ta operacja może cię zabić. To jest szansa jeden do dziesięciu.
Popatrzył na mnie, uśmiechając się ze smutną ironią.
- Dają ci wybór. Umrzesz przez skrzep w mózgu, albo zabije cię próba uratowania.
Miałem szeroko otwarte oczy, nie mogąc uwierzyć w to wszystko. Czy on sobie jaja robi? A może jestem w ukrytej kamerze? To nie jest żaden serial DrHouse! Przecież to nie mogło spotkać akurat mnie! To niemożliwe...
- Przecież... przecież jest szansa, że przeżyję, prawda?
- To jest tak niebezpieczne, że lekarze nie dają ci tego. Boją się...
Objął głowę dłońmi i zaszlochał. Widziałem łzy spływające po jego policzkach i skapujące na posadzkę. Patrzyłem na niego, nie mogąc wydobyć z siebie żadnego słowa. Nie potrafiłem... Nie chciałem uwierzyć w to wszystko. To było jak jakiś chory koszmar.
Sen, z którego nie mogłem się obudzić.
*
- Chcę tej operacji!
- Możesz umrzeć, Matt!
- Również mogę umrzeć przez ten pieprzony skrzep krwi, tato!
Gapiłem się rozwścieczony na ojca. Stał przy moim łóżku po prawej stronie z matką i dziwnie smutną Anabel. Po drugiej stronie stał lekarz o imieniu George i Hinta.
- Operacja faktycznie jest bardzo niebezpieczna, ale jeśli się uda, pański syn będzie żył normalnie - powiedział lekarz. - Póki ma skrzep, będzie miał urojenia. To będzie nasilało się z czasem. Potem te urojenia mogą stać się czymś poważniejszym. I pański syn umrze.
- Ile miałby czasu z tym czymś w głowie? - spytała Anabel lekarza. Po raz pierwszy od dłuższego czasu widziałem ją bez telefonu.
- To zależy - odparł z wahaniem.
- Ile? - warknęła, piorunując go wzrokiem.
- Jakieś dwa miesiące. Maksimum.
Ojciec głośno powiedział "kurwa". Matka, która w normalnych okolicznościach zaczęła by mu to wypominać, teraz stała cicho przy jego boku, pustym wzrokiem patrząc mi w oczy.
Anabel nagle zaczęła płakać. Lekarz mruknął coś pod nosem i wyszedł z sali. Moja siostra ryczała coraz głośniej, a makijaż zaczął się jej rozmywać.
- To nie fair! - wykrztusiła, ocierając łzy. - Dlaczego to wszystko się tak potoczyło?! Dlaczego ty, Matt?
Siedziałem cicho, bo nie znałem odpowiedzi na to pytanie. Sam je sobie zadawałem. Tyle że to nie było takie łatwe. Wykraczało poza granice mojej inteligencji.
- Zabiję tego małego gnojka - syknął ojciec, pocierając zarośnięte policzki. - Jego ojca też...
Mimowolnie zadrżałem na wspomnienie Davida. Hinta to zauważył i posłał ojcu wściekłe spojrzenie. Ten zacisnął szczękę i wyszedł.
- Matthiew...
Popatrzyłem na mamę. Tylko ona mówiła do mnie pełnym imieniem. Matthiew. Jeszcze jakiś czas temu zacząłbym pyskować, żeby tak do mnie nie mówiła, ale teraz nie miałem na to siły. Na dodatek widziałem, że była na skraju załamania nerwowego. Jakby miała się za chwilę rozpłakać i nigdy nie przestać.
- Czemu tak nagle was obchodzę? - wypaliłem, zanim zdołałem ugryźć się w język.
- Nie mów tak - jęknęła Anabel, wycierając twarz chusteczką.
- Czemu? Taka jest prawda - wzruszyłem ramionami. - Pomiataliście mną. Traktowaliście jak piąte koło u wozu. Nawet Hinte traktowaliście lepiej ode mnie!
- Matt - zaczął mój przyszywany brat, łapiąc mnie za rękę, ale wyrwałem się.
- No co?! Może to nie prawda?! Zawsze obchodziły was pieniądze. To było na pierwszym miejscu. Mamo, wolałaś siedzieć na bankietach, u swoich bogatych przyjaciółek. Anabel, ty zrobiłaś z siebie cholerny plastik w skąpych ciuchach, kompletnie bez mózgu! Ojciec to sknera! Więc czemu nagle zacząłem was obchodzić?! - krzyczałem wściekły.
- Może nie byliśmy idealnymi rodzicami, ale teraz chcemy to naprawić! - powiedziała matka.
- Bo prawdopodobnie umrę? - prychnąłem. - Chcecie załatwić sobie odkupienie, za to jacy byliście? Żałosne.
- Matt! - fuknął Hinta.
- Wyjdźcie - szepnąłem, zaciskając powieki. - Wynocha! - ryknąłem.
Z ociąganiem wszyscy się wycofali. Ostatni był Hinta, który zatrzymał się w drzwiach, by na mnie popatrzeć.
- Chcę zobaczyć Ubera - wyznałem. - Błagam, sprowadź go tu do mnie.
Pokiwał głową i zamknął drzwi. Opadłem na niewygodne łóżko i wbiłem wzrok w biały sufit. Potem, nie wiedząc czemu, zacząłem się histerycznie śmiać. Śmiałem się i płakałem jednocześnie.
To było żałosne.

4 komentarze:

  1. T-T
    Mam do ciebie 2 sprawy.
    1. Proźba - nie zabijaj go ;-;
    2. Rozkaz - dodawaj szybciej i dłuższe te rozdziały, bo będę cię prześladować w nocy! (no może nie będzie aż tak jak w przypadku Davida i Matta, no ale postaram się zrobić swoje, by wymusić kolejne rozdziały - uwierz mi).
    Tak więc do roboty dziewczyno! I nie każ mi za długo czekać! - proszę ;-;

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy to przypadkiem nie Beelzebub? C:

    Co do treści, fakt, wdarło się trochę wydarzeń do których bym się przyczepiła. Skrzep krwi, czy krwotok mózg ( o ile się nie mylę i o ile dobrze zrozumiałam twe przesłanie), nie odnosi zmian na psychice chorego. Są to najczęściej paraliże miejscowe ( w tym twarzy), zaburzenia mowy i problemy ze zrozumieniem jej, problemy z koordynacją itd. itp. Chorzy często skarżą się na bóle głowy, ale zazwyczaj jest on bezbolesny. Co do samej operacji, przebiega ona tylko w wypadku jeśli zakrzep jest sprowadzony z zwężonej żyły szyjnej, w przypadku kiedy przyczyną jest migotanie przedsionków podaje się leki na rozrzedzenie krwi i zapobieganie jej krzepnięciu. Dla ofiary udaru ( dostania się zakrzepu do mózgu) bardzo ważna jest częścią leczenia jest rehabilitacja i zajmuje ona duży okres czasu. Rehabilitacja występuje jednak wtedy kiedy zostają uszkodzone narządy nerwowe, tak by zostały zastąpione przez inne komórki, które przejmą ich funkcję. Około 1/3 przypadków kończy się śmiercią, następna 1/3 trwałym uszkodzeniem mózgu i niepełnosprawnością, a ostatniej część pacjentów udaje się w pełni wyjść z choroby.

    Jeju strasznie się rozpisałam, mam nadzieję, że nie zanudziłam. D: Ogólnie tekst jest naprawdę w porządku, to poprostu moje zamiłowanie do medycyny i psychologi nie dało mi przejść wokół tego z czystym sumieniem. c: Gdybym tak w tym nie siedziała to nawet bym na to uwagi nie zwróciła. Wiem, wiem, wredne babsko się przyczepić musiało. Już nie mogę się doczekać dalszego rozwoju akcji. ( oh Uberze, Uberze, gdzieżeś ty jest mój Umberze!.) Jeśli chciałabyś się czegoś więcej dowiedzieć na tematy związane z medycyną i psychologią bardzo chętnie podam ci moje gg, skype lub po prostu e-mail. c:

    Pozdrawiam Brudny Toster. ( 9 u 9)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział '3' szkoda tylko że taki krótki ;/ pisz dłuższe dziewczyno! :D Mam nadzieję że nie uśmiercisz Matta :c ;p Weny życzę!! ;33

    OdpowiedzUsuń
  4. JESTEŚ OKRUTNA, WIESZ?! *siedzi i sięga po 3 paczkę chusteczek, nie mogąc powstrzymać płaczu* Ostatnio jakoś tak baaardzo uczuciowo reaguję na krzywdę bohaterów opowiadań ;A; *chlip-chlip* Biedny Matt... kurde... wiedziałam, że coś będzie nie tak, ale miałam jeszcze nadzieję, że to moje własne urojenia czy niedoczytanie... buu~~ Mam szczerą nadzieję, że jeśli (no.. nie ma innego wyjścia) Matt faktycznie wybierze operację to się ona powiedzie bo moje serduszko nie wytrzyma tyle płaczu ;A; W sumie... nosz kurcze! nie może mu się nic stać bo jakby nie patrze\c to on tu jest najważniejszą postacią! XD *chlip-chlip* Zdecydowanie jest mu teraz potrzebny Uber i niech się Hinta postara... ale rodzinka też faktycznie popłynęła, ale z dwojga złego to lepiej ja się teraz o niego szczerze martwią, niż jakby mieli totalnie olać temat... tyle, że to tez tak trochę wygląda jakby chcieli odkupić winy, ale z drugiej strony w takich rodzinach... no nie zawsze więzi rodzinne są idealne, co nie? buu... kurde... Taki rozdział, że nawet nie mam co napisać, żeby nie przerodziło się to w "nie zabijaj Matt'a, nie zabijaj Matt'a" lub "nie rób z niech chorego psychicznie, nie rób z niego chorego psychicznie" albo "niech po operacji nie będzie komplikacji i niech wszystko się uda bo mi serce pęknie" ^__^" mam mętlik w głowie i już nie wiem co napisać, ale tak czy inaczej... weny! i niech ci tylko do główki nie wpadnie robić cokolwiek Matt'owi... ok, może być ciężko i niepewnie, ale jak już masz się na kimś wyżyć... zajmij się Davidem! XD Z nim rób co chcesz, wyżyj się... za mnie też xDDD *uśmiech, którego mogłaby mi pozazdrościć Lili* XDD

    OdpowiedzUsuń