Uch, muszę stwierdzić, że ten rozdział dla mnie jest jakiś dziwny. Taki lekko bez sensu. Czekam na wasze komentarze, proszę o wytyczne i tym podobne. Z góry dziękuję!
Rozdział 17
Odpoczywałem u mojego brata cały tydzień. Siniaki zeszły, już nie krzywiłem się przy siadaniu na twardych krzesłach. Hinta wziął sobie wolne, więc chodziliśmy na spacery, do kina i zoo. Świetnie się z nim bawiłem. Jak za dawnych czasów. Nie wierzyłem, jak ten Hinta mógł być jednocześnie tym, który zranił Ubera i go wykorzystywał do swoich celów. Przecież to niewiarygodne!
Mimo że czułem, że mój brat chce ze mną rozmawiać na temat Davida, ja nic nie mówiłem. Po prostu wypierałem się faktu, że znałem kiedykolwiek jakiegoś Davida Veaka. Nie krzyczałem po nocach, chociaż budziłem się zlany potem. To było coś o czym chciałem jak najszybciej zapomnieć.
Rozmyślałem o Uberze. I to dużo. Nie wiedziałem co o tym mam sądzić, ale tym się nie przejmowałem. Miałem nadzieję, że jak wrócę to z nim szczerze porozmawiam.
Ale jak zadzwoniła do mnie Szurnięta Lili, uświadomiła mi, że tak nie będzie.
- Wywalili Ubera ze szkoły - oświadczyła, gdy tylko odebrałem.
- Że co? - spytałem zaskoczony. - Niby dlaczego?!
- Wybył ze szkoły, bo zadzwonił do niego jakiś kumpel. Jak mi potem wyznał, szukał przez te parę dni Davida razem z przyjaciółmi. Gdy go znalazł, cóż... pobili jego i Vinniego do nieprzytomności. Są w szpitalu, a Uber na policji. Swoich kumpli nie chce wydać, więc policja zatrzymała tylko jego. StCloob go wywalił z głośnym "HO, HO, HO!".
Z wrażenia aż usiadłem na kanapie. Zdziwiony Hinta posłał mi zaniepokojone spojrzenie.
- Jest na policji? - wydukałem.
- Ta. Zatrzymali go za pobicie z jakimś tam skutkiem. Nie wiem, nie znam się!
- O mój Boże... - wyszeptałem. - W jakim komisariacie on teraz jest? Muszę do niego pojechać!
- Rodzice Davida wkurzyli się i jakoś zmusili komendanta o nie wpuszczanie nikogo oprócz jego rodziców. Adwokat nawet nie może przyjść!
- Ale oni tak nie mogą!
- No przecież wiem! Najlepiej będzie jak przyjedziesz do szkoły i pogadasz z dyrektorem. Może on coś wskóra!
- Dobra, jeszcze dzisiaj wrócę. A ty postaraj się czegoś dowiedzieć.
- Ale czego?
- Nie wiem, czegokolwiek! - wrzasnąłem w słuchawkę.
Rzuciłem telefonem i pobiegłem do pokoju gościnnego by się zacząć pakować. Hinta szedł za mną, pytając się, co jest grane. Zdenerwowany mu wszystko wytłumaczyłem i poprosiłem, by zadzwonił po szofera.
Tak na marginesie muszę stwierdzić, że trudno się pakuje, gdy masz rękę w gipsie.
Byłem roztrzęsiony jak nigdy dotąd. Czy on naprawdę to zrobił? Naprawdę pobił Davida? Dla mnie? Przecież to bez sensu. Jakiegokolwiek. To nie ma sensu! Dlaczego? Czemu to zrobił?
- Szofer będzie za dziesięć minut. Spakowałeś wszystkie rzeczy? Matt! Uspokój się!
Złapał mnie za drżące ramiona i kazał usiąść na łóżku.
- Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. Wymyślimy coś. Obiecuję.
- Ale, Hinta... on pobił Davida... on leży w szpitalu - wyjęczałem. - Ojciec Davida nie odpuści tak łatwo, przecież wiesz!
- Wymyślę coś. Matt, obiecuję ci, że Uber wyjdzie z więzienia.
Pokiwałem głową. Wstałem z łóżka i z pomocą Hinty ubrałem kurtkę. Zniósł mi bagaż na dół, do auta. Uściskał mocno i pożegnał.
Jadąc autem, zastanawiałem się, jak to teraz będzie. Czy David się wyliże? Nie żeby mnie obchodziło jego zdrowie, ale tu chodziło o Ubera. Przecież nie mógł iść do więzienia w tak młodym wieku! Miał dopiero siedemnaście lat! Nie! To niemożliwe.
To wszystko moja wina.
Nagle to sobie uświadomiłem. Bo to faktycznie była moja wina. Gdyby nie ja, David nigdy by mnie nie zgwałcił, a Uber nie siedziałby teraz za kratkami. Beze mnie było by im o wiele łatwiej. Szlag. To wszystko moja wina!
Oparłem głowę o zimną szybę auta.
- Wszystko dobrze, paniczu? - spytał szofer, patrząc we wstecznie lusterko.
- Tak. Jestem tylko zmęczony.
- Może się panicz prześpi? - zaproponował. - Dam koc i poduszkę.
Pokiwałem głową, a on zjechał na pobocze. Wyjął z bagażnika miękki koc i białą poduszkę. Ułożyłem się wygodnie i szybko zasnąłem. Było mi ciepło i przyjemnie.
*
Obudził mnie szofer, gdy już byliśmy na miejscu. Poprosiłem go, by zaniósł mi bagaż do pokoju. Zgodził się bez szemrania, lekko się uśmiechając pod nosem. Podziękowałem mu i dałem sto dolarów napiwku. Lubiłem tego starszego pana. Nigdy nie narzekał, chociaż miał ze mną wiele nieprzyjemnych sytuacji. A mimo to mi ciągle pomagał.
Zdjąłem kurtkę i rzuciłem ją w kąt pokoju. Wyszedłem z pomieszczenia i skierowałem się do gabinetu dyrektora. Ponoć w nim mieszkał, więc ucieszyłem się, gdy usłyszałem kroki, jak tylko zacząłem się dobijać do drzwi.
- Ho, ho, ho! - zaćwierkał niczym wróbel (że co?!). - Kto tam? - spytał słodkim, niewinnym głosem.
- E... Matt Hiteku? - odparłem niepewny.
- Ach, to ty. Myślałem, że szkolna pielęgniarka wreszcie przyjęła moje zaproszenie do zabawy. Ale cóż, jest inaczej. Trudno. Wchodź.
Przez chwilę gapiłem się na jego różową pidżamę w HelloKitty. On tak na serio, czy robi sobie żarty? Aż mnie zemdliło.
- O co chodzi, ho, ho, ho? - spytał, siadając za masywnym biurkiem.
Nachyliłem się w jego kierunku.
- O Ubera Slowe - powiedziałem. - Wyrzucił go pan ze szkoły. Chcę, aby unieważnił pan ten czyn. Uber nic nie zrobił!
- Pobił naszego ulubionego ucznia - wzruszył ramionami, drapiąc się po białej brodzie.
- Ulubionego ma pan na myśli bogatego? - warknąłem wściekły.
- Chłopcze, licz się ze słowami.
- David zasłużył sobie na takie coś! Nie żałuję, że Uber go pobił, ale nie może go pan wyrzucić. Uber nie ponosi winy!
- Pobił go - powtórzył. - Nie chce wydać współwinnych.
- Bo ma honor! Nie wpakuje swoich przyjaciół w kłopotu! Niech go pan zrozumie! Zrobił to dla mnie! - wykrzyczałem.
Dyrektor StCloob zmarszczył brwi i podrapał się po opasłym brzuchu. W jego pidżamie brakowało jednego guzika.
- A co masz na myśli mówiąc, że zrobił to dla ciebie, drogi młody Hiteku? - spytał.
Westchnąłem. Zacząłem się zastanawiać, czy dobrze zrobię, wyjawiając mu prawdę. Wreszcie uznałem, że tak. Tak będzie lepiej, bo zrobię to dla Ubera.
Wszystko jednym tchem mu wytłumaczyłem. Patrzył na mnie zdziwiony, ale słuchał. Na końcu miał bardzo zdumioną minę.
- Taka jest prawda - jęknąłem.
- Nie wiedziałem, że z niego taki niedojrzały gnojek - wyznał dyrektor.
- Tak, ja też. Musi pan stanąć po stronie mojej i Ubera. On po prostu chciał sprawiedliwości. Nic po za tym - powiedziałem ze łzami w oczach. - Niech go pan zrozumie!
- Co najwyżej to mogę o nim poręczyć - wytłumaczył lekko speszony. Już nie hohował. - To nie jest takie łatwe jak myślisz. Musiałbyś namówić Davida, by wycofał oskarżenie.
- Słucham?
- Pójdź do niego i pogadaj z nim. Zaszantażuj albo coś. Niech wycofa oskarżenie na Ubera. Tyle. To powinno poskutkować.
*
Nie powinienem tego robić, ale jednak rano wstałem i zamiast na lekcje pojechałem taksówką do szpitala. Całą noc głowiłem się nad tym czy zrobić to. Bałem się spojrzeć Davidowi w oczy. Bałem się jego słów. I czynów.
Ale jednak zmobilizowałem się i pojechałem do szpitala. Trząsłem się lekko pod presją, ale trzymałem się mocno i prosto.
- Leży u was David Veaka - powiedziałem do krępej, ciemnoskórej pielęgniarki. - W której sali?
- Jesteś jego przyjacielem? - spytała, a ja z ociąganiem pokiwałem głową. - W nocy wybudził się z krótkiej śpiączki, przed chwilą był na badaniach. Leży w pokoju 217, powinien już nie spać.
Podziękowałem i sztywnym krokiem ruszyłem w kierunku sali 217. Zapach szpitala mnie przytłaczał. Nie lubiłem tego typu miejsc. Nie wiem czemu, może po prostu przez to, że jest tu ciągle obecna śmierć.
- Matt Hiteku, prawda? Miałeś przyjść dopiero po miesiącu.
Wzdrygnąłem się i popatrzyłem na lekarkę. Ach, to ta, która badała mnie tydzień temu.
- Ja... przyszedłem do kogoś... - mruknąłem cicho pod nosem.
Kobieta przyglądnęła mi się podejrzliwie.
- Jak tam siniaki?
- Dobrze. Zeszły. Dziękuję za maść - powiedziałem.
- Nie ma za co. Uważaj na rękę, żeby się źle nie zrosła.
Pokiwałem głową i zacisnąłem zdrową dłoń w pięść. Lekarka zmarszczyła brwi.
- Do kogo przyszedłeś? - spytała.
- David... David Veaka - chrząknąłem.
Uniosła brwi i podparła się rękoma na biodrach. Przyglądała mi się przez długą chwilę.
- On został pobity - zauważyła. - I to brutalnie. Czy ma to coś wspólnego... z tym co się TOBIE stało? - spytała z naciskiem.
Zacisnąłem zęby i kiwnąłem lekko głową.
- Przyszedłem z nim porozmawiać, by zniósł oskarżenie.
- Czyli to on... - mruknęła pod nosem. - Mam wezwać policję?
- N-nie! Sam sobie poradzę, tak sądzę. Chcę z nim tylko porozmawiać. Chyba nic mi nie zrobi - wzruszyłem ramionami.
Lekarka pokiwała głową, ale nie wyglądała na przekonaną. Poklepała mnie po ramieniu i odeszła do innego pacjenta.
Wziąłem głęboki oddech i stanąłem przed drzwiami 217. Przygryzłem dolną wargę.
Potem nacisnąłem klamkę.
Jak dla mnie rozdział jak każdy - genialny. Nie uważam, że jest bezsensu, chociaż Matt musiał mieć duuużo odwagi, by pójść do Davida. Ale i tak uważam, że wszystko jest spoko i czekam na kolejny rozdział, masz mi szybciuteńko go wymyślić i napisać, bo zwariuję - tak bardzo kocham <3
OdpowiedzUsuńA ja zawsze mam tyły... ;A; muszę się nauczyć zaglądać tutaj codziennie, żeby nic nie przegapić xD Przyzwyczaiłam się, że mam od Ciebie info o notce i jedyne co sprawdzałam to czy jest jakiś nowy kom u mnie XD" Huh... Dyrektor jest dziwny... Po tym co David zrobił Matt'owi, ten ma jeszcze do niego iść i prosić go o to żeby cofnął oskarżenie? Boże, biedny Matt... przez tydzień udało mu się jakoś o tym, powoli, zapomnieć, a teraz ma stanąć przed nim twarzą w twarz? Mam nadzieję, że David zostanie ukarany, a Uber wyciągnięty z aresztu... może Hinta serio pomoże, może ma jakieś wtyki czy znajomości, skoro to bogata rodzina? ...a jednak pani doktor była domyślna... ale skoro to gwałt to chyba powinna o tym policję powiadomić albo teraz, po tym jak Matt się trochę uspokoił... przekonać go do złożenia zeznań itp. wrrr! chore to jakieś, no! Mam nadzieję, że pomogą Uberowi i nie będzie gorzej niż jest teraz. Czekam na kolejny rozdział i weny życzę ;**
OdpowiedzUsuńdyrektor mnie rozwalił pielęgniarka... a to że napisałaś że w pidżamie brakuje guzika, tak piszą profesjonaliści (serio, to jest komplement) level up iza-chan :* i dawaj ten 18 chapter bo umrę z niepewności, sadystko. i przez cb nic nie napisałam, bo cały wieczór czytam to opko, czuj się nieprzytulona (i tak cie kocham)
OdpowiedzUsuńNo przecież dodałam, idiotko! Tak, tak. Też cię kocham
UsuńNo przecież dodałam, idiotko! Tak, tak. Też cię kocham
Usuń